Nie nudzę się. Czas przecieka mi przez palce. Ciągle mam świadomość, że jeszcze jest coś do zrobienia, że nie zdążę.
W pierwszej ciąży nudziłam się jak mops. Mąż w pracy, poza domem czasem ponad 10 godzin, a ja sama w obcym mieście (co prawda w Polsce, ale w bloku). Do tego końcówkę ciąży miałam w jesienie i w zimie, więc nawet na spacer nie mogłam pójść bo nie miał kto mi butów założyć ;)
Gdy pojawił się syn czas zaczął lecieć dużo szybciej. O nudzie nie było mowy. Tak szybko na początku się zmieniał, że nie nadążałam notować (wcześniej pisałam bloga, ale szybko skapitulowałam).
W tej chwili urządzam mieszkanie tak żeby dwójka dzieci się pomieściła, zdjęcia Rysia są niewywołane od roku a blog nieuzupełniony. Do tego mam pracę (pomimo L4 chcę być na bieżąco z ekipą) i chcę rozkręcić własną firmę.
Czasami chciałabym żeby doba była dwa razy dłuższa :)