Szczerze podziwiam cie. Ja jak sie wkurwie to pakuje siebie dziecko i spadam do mamy. Nie ma ze boli albo pokornieje albo wie ze to koniec. Zazwyczaj po tygodniu prosi zebym wrocila bo teskni.
Pamiętacie? Liroy kiedyś tak śpiewał. I mimo że śpiewał o czyms zupełnie nie na temat do mojej sytuacji, to tak się właśnie czuję... Co chwile coś. W sumie miałam pisać codziennie, ale stwierdziłam że to bez sensu. W każdym razie jestem w Polsce.
Postanowiłam polecieć razem z S, ponieważ miał jechać do syna na pasowanie na ucznia. Oczywiście jak powiedziałam że nie chce mi się jechać to stwierdził że ' A bo ja do małego chciałem jechać z tobą, a sam to nie chce ... a z mamą to tym bardziej nie chce' tatuś roku kurwa... No i właśnie dla tego poleciałam do Polski. Ale ja jestem głupia...
Najpierw rano w down wylotu samą musiałam wstać o 5 wykąpać się, ubrać, ubrać i nakarmić dziewczyny, uszykować Kariny torbę podręczny żebym miała wszystko na podróż, rozwiesić 3! Prania, (bo pan hrabia potrafł wieczór wcześniej tylko nastawić, a wywiesić już mu ciężko, chyba że to jego ciuchy) i zanieść hrabiemu ręcznik bo przecież rączki by odpadły jakby sam go wziął do łazienki przed kąpielą. I jeszcze zjeby dostałam bo przez przypadek go walnęłam drzwiami (zawsze czekał pod prysznicem aż nu przyniosę ręcznik, i myślałam że tak było i tym razem, no cóż, pomyliłam się). I oczywiście zamiast mi pomóc uszykować dziewczyny to po kąpieli poszedł sobie zapalić i gadać z kolegą który nas zawiózł na lotnisko. Chuj, dałam radę prawie sama, jego drugi kolegą mi pomógł i zrobił Zuzce śniadanie kiedy ja karmiłam Karine. Więc pomógł mi więcej nic S, no ale on przecież poszedł Zuzy fotelik przełożyć (pół godziny mu to kurwą zajęło).
Później w samolocie 2h ponad dziewczynami musiałam się zajmować sama, bo hrabia zmęczony. Jak poprosiłam żeby wziął Karine, to standardowo, 'po co?'.
Następnie o coś się pokłóciliśmy już w aucie kiedy teściowa nam już odebrała, i usłyszałam 'nie wiem po chuj w ogóle przyjechałaś, bo ja chciałem tylko z Zuzą przylecieć'. Zajebiście, trzeba było mi kurwa powiedzieć zanim wsiadłam do tego pierdolonego samolotu. Później stwierdził że to dla tego że cały czas chodzę naburmuszona. Czyli jak zawsze. Moja wina.
Na weekend pojechaliśmy do jego babci bo mieszka jakieś 40km od jego syna. Będąc u jego byłej był milusi, i cały czas miałam wrażenie że na pokaz. W ogóle nie wiem po co, bo jestem pewna że "mamusia" już zdążyła jego byłej zdać relację z naszego związku, i szczerze-wisi mi to i powiewa.
W poniedziałek po pasowaniu na ucznia mieliśmy wracać z Gorzowa do Gdańska, i S zaproponował że odbijemy w bok, zrobimy 50km więcej i pojedziemy do mojej mamy na kawę. Stwierdziłam że skoro mieszka teraz w pl i nie wiem kiedy znów będę miała okazję, to zaproponowałam że zostanę z dziećmi u mamy na 2-3 dni. Oczywiście swoim rodzica powiedział o tym jak już byliśmy w połowie drogi. Teście pretensje, że dla czego tak, bo oni chcą prosto do domu (dodam tylko że S prowadził cała drogę, a nie teściowa) i oczywiście kolejne pretensje że dla czego teraz, bo ona myślała że ja do mamy pojadę jak oni pojadą na ten wyjazd rehabilitacyjny (jadą 10go w nocy). Gdzie dobrze S wiedział że przed 15 września powinnam być z powrotem w domu. I oczywiście zwalił to na mnie, mimo że of niego wyszedł pomysł, a h go tylko zmodyfikowałam. No ja pierdolę, z moją mamą się widziałam dwa dni po moim powrocie z wakacji w pl, przed ich wyprowadzka do Polski, a u teściów siedziałam z dziewczynkami 3 tygodnie.
Mało tego, S zapytał teściowej czy przyjadą do Kariny na roczek. Co usłyszeliśmy w odpowiedzi? ' przecież to będą święta' no to pytam 'to co nie możecie do nas na święta przyjechać?' A w odpowiedzi usłyszeliśmy ze ona nie wie czy będą mieli pieniądze, bo za ten wyjazd i transport muszą dopłacić ponad tysiąc złotych, a jak będą jakieś wycieczki a będą na pewno to ona też chcę jechać. No to zajebiście, wycieczki są ważniejsze niż roczek ich wnuczki. Mogłam wybaczyć im to że nie przyjechali do Zuzy na roczek bo 5 dni prędzej miała ich druga wnuczka roczek, to chuj, pojechali tam gdzie mieli bliżej. Ale tym razem im tego nie wybaczę. Ja kurwą muszę mieć pieniądze żeby jeździć do nic najlepiej 5 razy w roku, ale im kurwa ciężko przyjechać 'bo to święta będą'. Ja pierdolę, babcią roku. Kurwa synek i mamusia, oboje siebie warci.
Jutro miałam jechać do Gdańska, mama miała mnie zawieść do Chojnic, miałam jechać pociągiem do Tczewa (z torbą podręczny, dwójka dzieci i fotelikiem/nosidelkiem) żebym nie musiała mieć 2 przesiadek. Dziś się okazało że w Tczewie z dziewczynami będę miała jakieś 5 min na przesiadke żeby zdąży na pociąg do Gdańska bo raptem nikt mnie nie może odebrać. Zajebiście. No chuj, dam sobie radę, w końcu innego wyjścia nie mam.
Kiedy dziś napisał kiedy wracam, i napisałam że jeszcze nie wiem, to mi napisał 'ty to może w cale nie przyjeżdżaj'
Niestety dziś się okazało że zmarł wujek mojej mamy. Mieszkając w Polsce byliśmy sąsiadami, za dziecka chodziliśmy do niego na ciepłe mleko, bo dokładnie wiedziałam o której krowy doił. Zostałam wychowana w przekonaniu że jeśli się z kimś dobrze żyło, to wypada iść na pogrzeb i okazać szacunek a już tym bardziej jeśli to rodzina. I już pretensje od S że mnie chyba pojebało że z dziećmi chcę iść na pogrZeb i po chuj się pcham tam gdzie nie muszę, i żebym się jebnela w głowę żeby z dziećmi na pogrzeb iść (Zuza doskonale już wie co to znaczy że ktoś nie żyje ) (dodam że moja twsciowa po dziś dzień nie może przeboleć że w zeszłym roku w 24tc pojechałam z moją mamą autem do Polski na pogrzeb mojej babci).
No i ostatnie, napisałam mu że albo zacznie mi okazywać szacunek, albo nasz związek się wkrótce się zakończy. W odpowiedzi dostałam ikonkę "ok" (na fejsie). A jak chciałam dalej o odpowiedź i mu napisałam że takie coś to kolejna oznaka braku szacunku, to mi napisał ' o chuj ci chodzi'.
I tu wracamy do początku wpisu.
Jak tu się nie wkurwić mam, kiedy widzę to w koło?
PS. Napisałam mu po południu ze przyjadę jutro, ale jednak postanowiłam iść na pogrzeb, bo tak zostałam wychowana i uważam że tak właśnie powinnam postąpić skoro już jestem na miejscu. Muszę się jeszcze zapytać cioci i wujka czy nie przeszkadza im żebym została do soboty zamiast do jutra, i jeśli się zgodzą, to mu o tym napiszę, i jestem pewna że znowu mnie zwyzywa.
A ja głupia nadal mam nadzieję że coś się zmieni.
PSps wczoraj moja ciocia, a dziś kuzyn mojej mamy z którym nie rozmawiałam jakieś 6 czy 7 lat, powiedzieli że powinnam go zostawić. I powiem wam że dziwnie tak usłyszeć coś takiego od faceta z którym tak na prawdę nie jesteśmy jakoś blisko, bo co innego jak on mi tak powiedział, a co innego jak mój ojczym z mamą mi mówią co oni by zrobili na moim miejscu, bo sami już na to patrzeć nie mogą. A mi nadal tak kurewsko ciężko podjąć decyzję...
Wybaczcie łacinę, mam nadzieję że żadna nie poczuła siw zgorszona ;)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 9 z 9.
I bardzo dobrze ż sam podją decyzje :D , przynajmniej ty nie bedziesz miała obaw i wahan czy go zostawić w pizdu czy nie . A poradzisz sobie na pewno :) Skoro i tak do tej pory radzisz sobie sama. Jestes zajebistą babka i tego sie tyrzymaj !