U mnie na suwaczku jeden dzień do końca i już za 6 godzin będzie pewnie "Jestem szczęśliwą Mamą", hehe. A tu raczej nie będę. Z resztą jestem sama w domu bo mój P. pojechał na lotnisko.
Myślałam, że urodzę dzisiaj bo w nocy miałam lekkie bóle w okolicy kręgosłupa i brzucha (jak na okres). Do tego chodzenie, stało się dla mnie nie lada wyzwaniem bo nogi mam jak baloniki i mam ucisk na wewnętrzną stronę ud, jakby Mały się wypychał. Na dodatek co i rusz "biegam" do łazienki. Ale mimo wszystko pomalutku sprzątam mieszkanie, żeby się nie zastac :0) i łudzę się nadzieją, że taka aktywnośc pobudzi Małego do wyjścia. Zamieniam też niecierpliwośc na anielski spokój. Już nie ma u mnie takiej natrętnej myśli JUŻ JUŻ JUŻ, tylko zdanie się na los i oczekiwanie. Wiem, że najpóźniej 16 stycznia będziemy we trójkę, bo wtedy będę miała wywoływany poród. Oby tylko wszystko było dobrze, bez powikłań.
Trzymam kciuki za wszystkie styczniówki i czekam na dobre wieści. No i pewnie nie raz się jeszcze odezwę :D