Ja tez jestem mama Aniolka Oliverka ktory odszedl 20.02.2011 [*]
Jestem znowu w ciazy i mam nadzieje ze tym razem moje malenstwo mnie nie opusci.
Ja tez jestem mama Aniolka Oliverka ktory odszedl 20.02.2011 [*]
Jestem znowu w ciazy i mam nadzieje ze tym razem moje malenstwo mnie nie opusci.
Ja również jestem mamą Aniołka Oliwi 13.05.2011 (piątek) była zdrowa lecz przez nie dopatrzenie lekarzy musiała odejsc;( teraz ponownie jestem w ciąży i znowu na maj mam nadzieje że wszystko szczesliwie sie zakonczy i Wam przyszłe mamusie zycze szczesliwego przyjscia na swiet Waszego malenstwa.
Cześć Dziewczyny, jak dobrze, że jest to miejsce, czasem lepiej popłakać przed monitorem wśród osób, które najlepiej rozumieją ten ból, tą pustkę...
Jestem na początku tej drogi, serduszko mojego maleństwo przestało bić ok. 10-11 tyg., jutro jadę do szpitala na ten okropny zabieg. Nie wiem jak to przeżyję, nie ma dnia bez łez i myśli "dlaczego ja, dlaczego moje dziecko"?! Staramy się żyć nadzieją że pod koniec roku znów będę głaskała brzuszek, ale tak strasznie się boję!!! Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości wkleję kolorowy pasek i razem będziemy odliczać dni do powitania DRUGIEGO dziecka.
Witajcie Mamusie naszych Aniołków...
Witajcie jestem nowa bo długo się zbierałam ze wszystkim a sama się pozbierać nie mogę do końca. Mam wspaniałego synka i męża i decyzję o 2 dziecku troszkę odkładałam w czasie. Młody podrósł skonczył 3 latka i zabraliśmy się do roboty z mężem i juz przy pierwszym podejściu się udało, radość z wyniku pozytywnego, wspaniałe wyniki przed ciąża i w trakcie, dumna jak paw wszystkim powiedziałam, do pracy chodziłam i układałam w głowie wspaniały plan dla 4 osobowej rodzinki. Jednak Bóg szykował dla mnie inną niespodziankę niestety i tak się stąło ze 12 czerwca mój synek przyniósł do domu rumień zakaźny, odizolowaliśmy się od siebie na kilka dni i pomimo zapewnień lekarzy że jestem odporna, nie nic nie grozi, 20 czerwca zobaczyłam u siebie plamki na całym ciele ostro powiększone węzły chłonne i strach w oczach co z moja dzidzią w brzuszku.... 29 czerwca dwa dni po 4 rocznicy ślubu udaliśmy się z mężem na kontrolna wizytę i USG bo był to już ponad 12 tydzień i dostaliśmy wyrok, że serduszko przestało bić i dzidzia jest cała obrzęknięta! nie mogłam nawet wstać z łóżka wpadłam z histerię i prosiłam z mężem lekarza żeby dobrze sprawdził..... dziewczyny okrucieństwo i pytanie dlaczego ja??? potem jak przez mgłę pamiętam skierowanie do szpitala, tabletki na wywołwanie poronienia/ porodu, widok maleńkiej istotki - bo widziałam tą główkę i ciałko, potem łyżeczkowanie łożyska i pęknięte moje serce bo pękło mi i nie mogę sobie z tym poradzić. W szpitalu potem formalności - dostałam informację że to był chłopczyk, pytano mnie czy pochowam dziecko? potem rejestracja w USC urodzenia martwego dziecka i szreg innych rzeczy które totalnie mnie zcięły z nóg.... szukam kogoś kim mogę porozmawiać, wszyscy mówią mi że musze to jakoś przeżyć, że jestem młoda i zdrowa i że będę mogła mieć jeszcze dziecko którego pragnę ale ja sięboję bo to byłą dla mnie gehenna. Nasz Kacperek nie był nieczemu winny a jednak Bóg go zabrał do siebie.... narazie świat mój opiera się na miłości do męża i synka którego z całęgo serca kocham a w sercu głęboko mam Aniołka który odszedł 30 czerwca. Pozdrawiam wszystkie silne mamy Aniołków
Witaj marcioszek84 ,przykro, że znalazłaś się w naszym klubie, to ostatnie miejsce w jakim każda z nas mogłaby się chcieć znaleźć. Nie będę siliła się na słowa pociechy, bo wiem, że to nie pomoże, jednak wiem też, że 3 miesiące temu najbardziej na świecie brakowało mi osoby, która by mnie zrozumiała, tak dosłownie wiedziała jakie to uczucie stracić nienarodzone dziecko, dlatego odpisuję na Twój komentarz. Przede wszystkim wiedz że jesteś szczęściarą mając jedno dziecko, ja straciłam Aniołka w swojej pierwszej ciąży i poza tym, jak bardzo bolało Jego odejście, została niepewność czy w ogóle kiedyś urodzę. Ty wiesz przynajmniej, że po stronie Twojego organizmu jest wszystko ok.
Dni będą się dłużyły, żal, ból i poczucie niesprawiedliwości pozostaną na zawsze, choć trochę osłabną, nie próbuj szukać winy w sobie (choć napewno taki etap przejdziesz), to nie jest kara za żadne nasze grzechy, to się po prostu dzieje, a my musimy być silne. Najgorsze jest to, że teraz, gdy minęło już trochę czasu, wszystkim wkoło wydaje się, że zapomniałam. Że żałoba w jakimś stopniu minęła, więc wracam do życia, jakie wiodłam wcześniej. Nie, to nie tak- strata Aniołka na zawsze zmieniła mnie i moje życie, nigdy nie zapomnę, to było jest i będzie moje pierwsze dziecko i tuzin kolejnych nie zastąpią Go w żadnym stopniu. Niestety musisz liczyć sie z tym, że współczucie ludzi wokół trwa krótko, a za jakiś czas zaczną wymagać, byś o tym mówiła jak o normalnej sprawie, zaczną poruszać ten temat nie wiedząc kompletnie o czym mówią. Nie chcę Cię straszyć, tylko uodpornić, pamiętaj Kochana- to nasze Aniołki odeszły dlatego nikt nie ma prawa kierować naszym dalszym życiem, jeśli chcesz płakać przez miesiąc to ok, ale jeśli nie przestaniesz po pół roku to też masz do tego prawo. Komentarze typu: jesteście młodzi patrzcie w przyszłość to tylko bzdury, tak jakbyśmy mieli zapomnieć, że to spotkało nas. Dlatego bądź sobą, bądź najlepszą Mamą dla starszego Malucha, najlepszą Żoną dla Męża i pamiętaj, że nie jesteś sama na tym okrutnym świecie z poczuciem tej beznadziei i pustki...
Bądź dzielna, pozdrawiam:)
Cześć kaka, dzięki za słowa otuchy... spotkałam się już z różnymi reakcjami bo każdy niby chce dobrze to że jestem młoda i że przyszłość przdde mna i że mog jeszcze mieć 5 dzieci itp... masz race nikt ani nic nie zastąpi mi mojego Kacperka...... nie rozumiem tylko czasem tego jak sie to dzieje ze ja wlasnie przygotowujac sie do 2 ciązy zdrowa planująca dostaje taki łomot? inne kobiety oddaja do adopcji rodza po 8 dziecie? pytam dlaczego? jeśli Bóg pozwoli mi jeszcze mieć dzieci to bedę najszczęśliwszą osobą na świecie, mąż prosi mnie oto byśmy się nie poddawali i chciałby spróbować za kilka miesięcy ja się boje że znów spota mnie to samo tabletki zabieg krew i widok maleńkiej istotki? Ty próbujesz dalej? jak sobie z tym poradzić? ja przełamać strach? chyba że pozostanie na zawsze?
Będąc w szpitalu i czekając na zabieg miałam rozmowę z psychologiem, zadałam wtedy te same pytania, skąd ta niesprawiedliwość że ćpunki i alkoholiczki zachodzą w ciążę nieplanowaną i rodzą zdrowe dzieci, że kobiety porzucają w śmietnikach swoje maleństwa, a ja zaplanowałam tą ciążę, zdąrzyłam usłyszeć bicie serduszka po czym łomot- "Zanikło echo serca, musimy zakończyć tę ciążę"...
Ja od początku na samą myśl o kolejnej ciąży mam dreszcze, bliscy próbują mnie uspokoić, mój lekarz też dokładnie mi to wytłumaczył i próbował zaszczepić wiarę w to, że teraz się uda, nie wiem jak masz sobie poradzić z tą blokadą i strachem bo sama nie radzę sobie z tym. Przede mną jeszcze 2 miesiące życia w zawieszeniu, potem możemy zacząć się starać, pewnie że spróbujemy, ale z innym podejściem z mojej strony. Panika przed każdym badaniem nie pozwoli mi się cieszyć, pewnie dopóki nie zobaczę dzidziusia na świecie nie uwierzę, że może przydarzyć się coś takiego. Nigdy nie byłam pesymistką, ale wolę miło się zaskoczyć niż znów przejść przez to piekło.
Wiesz, dziwi mnie, że lekarz pokazał Ci Synka, ja nie miałam takiej możliwości, nie wiem czy to był chłopiec czy dziewczynka, choć czuję że chłopczyk, zresztą nie dałabym sobie rady mając w głowie ten obraz. Tobie chyba też to nie pomoże pogodzić się z Jego odejściem.
Spróbuj na razie nie myśleć o kolejnej ciąży, jeszcze chwilę i tak nie możesz w nią zachodzić, (jeśli mogę zapytać- jak długo lekarz kazał Wam czekać?) więc daj sobie czas a może okaże się że wkrótce będziesz chciała spróbować.
Tego Ci życzę, sobie też...
Hej ja nie mialam możliwości rozmowy z psychologiem bo to sięstało w sobote a w sobotę nie ma psychologów w szpitalu więc kazano mi "radzić sobie samej" z tym wszystkim. szukam na własną rękę bo porozmawiać muszę i potrzebuje. do mojego ginekologa ide dopiero po 20 wtedy się o wszystko wypytam bo pielęgniarka powiedziałam że po łyżeczkowaniu trzeba odczekać jakieś 3 miesiące.... ja mam huśtawki nastrojów raz myślę że nie będę na tyle silna i nie dam rady z panicznym strachem o kolejną ciążę w nią zajść ale z drugiej strony wczoraj poweidziałąm do męża że pustki w sercu nikt ani nic nie wypełni ale może jednak powinniśmy spróbować żeby dać sobie szanse i dziecku które gdzieś tam czeka na nas... jednego dnia jest zle moge nie wstawać z łóżka przez godzine tylko gapie się na zdjecie usg dzidzi z 10 tygodnia czy też tego z 12 gdzie juz nie bylo akcji serca.... ogladam zjdecia z pierwszej ciazy i mojego małego potworka ktorego kocham nad życie i ryczę do poduszki ..... kolejnego dnia sprzatam po raz dziesiaty zeby nie myslec.... bo tak jest lżej.... teraz dopiero co zaczełam sypiać... po talbetkach bo tak to nie spałam 4 noce z rzędu i ledwo świeciłąm oczami, co je zamykałam w nocy to koszmarne obrazy głupie myśli itp. Myślę, że jeżeli się nie zmieni w mojej głowie i podejściu to może spróbujemy końcem roku, może się uda, zobaczymy co powie lekarz bo wszystke wyniki wczesniej były oki, teraz tylko czekam na wyniki sekcji żeby się dowiedziec co konkretnie i czy w tym kierunku mamy coś robić i zobaczymy co powie lekarz kiedy jest właściwe sie starać.... a panika i strach przed badaniem zawsze będzie nam towarzyszyć bo już zostało to w głowie... nie zmienimy tego.... dam znać co powiedział lekarz, będę 3mać kciuki za siebie i za Ciebie pochwal się że sieudało i że jest oki, bo powinnyśmy otrzymać nagrodę za to co nas spotkało, asł€gujemy na to i nowe żecie które się w nas pojawi.... pocieszam isę tym co czytam czasem na forum, że podobno ciąże po poronieniu, po takich sytuacjach są zdrowe i donaszane. 3 maj się cieplutko i odezwij się czasem. Marta
Mi tak naprawdę rozmowa z "fachowcem" średnio pomogła, głownie dlatego, że przyszedł w nieodpowiednim momencie, leżałam czekając na zabieg, nie mogłam wstawać, więc rozmowa odbywała się przy moim łóżku w obecności innych kobiet. Każda z nas słuchając opowieści innej płakała, to było głupie ze strony personelu, w takich chwilach najbardziej na świecie potrzeba intymności. Mąż pocieszał mnie, że po rozmowie z innymi osobami, które to przeżyły będzie mi łatwiej, ale stało się odwrotnie- dziewczyny leżące ze mną były tam po raz 2 i 3- mi powiedziały tylko, żebym nastawiła się na kolejne...to nie było fair.
Podam Ci kilka namiarów na fachową pomoc po poronieniu, może akurat Ci pomogą: poczta @poronienie.pl (tj. takie stowarzyszenie dla Rodziców po poronieniu) i kilka stron internetowych: www.poronienie.pl, www.dlaczego.org.pl, www.nasz-bocian.pl i forum: forum.gazeta.pl/poronienie. Ja nie zaglądałam do żadnej z tych stron, jakoś nie mogłam, ale jeśli szukasz porady jak sobie radzić, to tam pewnie znajdziesz kogoś, kto Cię pokieruje. Mam też numery tel we wszystkich miastach do Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu, jak chcesz to mogę Ci podać, tylko powiedz jakie miasto.
Nie wierzę, że to wszystko piszę, jeszcze niedawno byłam w takiej rozsypce, że na myśl o dzieciach i wszystkim co się z tym wiąże płakałam i zamykałam się w sobie, a teraz radzę Tobie jakby moja historia się nie wydarzyła... Życzę Ci żebyś wkrótce też się z tym uporała, a nagroda gdzieś tam na nas czeka, tylko potrzebujemy trochę czasu żeby zacząć się nią cieszyć. UDA SIĘ ZOBACZYSZ!!!!!! Ściskam, Klaudia
hej babki
dawnomnie tu nie byloinie wiem czy ktos jeszcze tu zagląda? moje Aniołki odleciały w październiku2011 natomiast teraz 9 października spodziewam się synka:)