nena, kurde jakbym swój wpis czytała :D:D:D
naprawdę, łącznie z tym powrotem - Wojtek jest mega maruda i czasami szlag mnie trafia, jak go Andrzej bierze na spacer to dopiero mam czas tu siąć albo zjeść coś albo prysznic brać. Właśnie dopiero wstałam bo Wojtek od 3 do 10 rano marudził jak starta płyta i nic nie działało... Dospałam te dwie godzinki.... Z pokarmem idento, bluzka mokra, butelka już na stałe jest a ja dodatek, ściągam i teraz po 4 h przerwy dopiero 60 ml ściągnęłam... Kupy to też wdzięczny temat hehe. Ja myślę, że wszystko do ogarnięcia jest nena, do przywyczajenia. Masz też szczęście, że mąż ci pomaga bo mój w nocy nie wstaje, za co mam ogromny żal do niego i są mega kłotnie, bo "to obowiązek matki". Dobrze, że zaczął na te spacery zabierać, bo wcześniej jak mundial był to go widział po 15 minut dziennie, najpirw praca, potem jeden mecz, potem przychodził no to obiad i swoje sprawy i te 15 minut i wychodził na drugi mecz...Osobny to temat zresztą. Myślę, że z czasem wszystko się nam ułoży. Ja już nawet powoli się przywyczajam do braku snu :D A ten intynkt wróci. Mialam parę takich kryzysowych dni i głupich myśli. Teraz zaś wpadam w szał - "mojemu dziecku coś się może stać". Życie. :)