Mój poród :)
Korzystając z okazji ze córcia smacznie śpi postaram się opisać mój poród.
Wszystko zaczęło się w nocy z 28.02 na 01.03. Regularne skurcze nie dały mi spać a nad ranem ok 6.00 zaczęły sączyć mi się wody. Powiedziałam mężowi żeby raczej nie szedł do pracy bo prawdopodobnie się zaczyna. Poczekaliśmy do 10.00 i stwierdziliśmy że jedziemy na IP bo w mojej sytuacji (planowana cc w związku w dużą wadą wzroku) nie ma co czekać na konkretny rozwój sytuacji bo może być za późno. Na IP lekarka stwierdziła że nic się nie dzieje, że to nie wody tylko prawdopodobnie czop mi odszedł :D ale i tak wyślą mnie na porodówkę a tam zdecydują co dalej ze mną. Po 2 godzinach leżenia pod ktg dalej twierdzili że nic się nie dzieje. Chyba z tego całego stresu wszystko się uspokoiło :DD
Po kolejnym badaniu stwierdzili że wysyłają mnie na oddział patologii ciąży bo jestem, uwaga, w 38 tygodniu ciąży, a nie w 39, a cesarki robią od 39.
Tak więc wylądowałam na oddziale i dopadł mnie dół bo wizja spędzenia weekendu w szpitalu nie bardzo mi się podobała.
W nocy znów się zaczęło. Skurcze co 10 min i nadzieja że może tym razem już pójdzie ale po śniadaniu ktg znów nic nie wykazało. Dół na maxa. W związku z tym położna zaproponowała pół godzinny, ciepły prysznic po którym ledwo wcisnęłam w siebie zupę na obiad. Po obiedzie zlitowała się na de mną bo skurcze nadal mnie męczyły i zbadała mnie, następnie zadzwoniła do dyżurującego lekarza który zdecydował ze "idę pod nóż". W tym momencie ścięło mnie z nóg i ogarnęła mnie radość na przemian ze strachem. Szybki tel do męża z jednoczesnym z pakowaniem torby i gotowa czekałam na położną. Na porodówce zamieszanie, 4 porody naturalne i jedna cesarka prze de mną, wiec musiałam czekać na swoją kolej. Następnie papierki do podpisania, wenflony, cewnik, ktg i to wszystko w męczarniach bo skurcze były już co 5 min. Tak spędziłam 1,5 ale doczekałam się i przed 17 wjechałam na blok operacyjny. Stres był ogromny ale wszystko przeszło gdy 5 minut po 17 zobaczyłam moją królewnę. Waga 3490 g, 56 cm i 10 pkt. W pierwszej chwili mogłam tylko przytulić swój policzek do jej policzka ale teraz nadrabiam i tule ją ile tylko się da. Rekonwalescencja po cc przebiegła szybko i już w 4 dobie wypisali nas do domu :))