Zaznaczyłabym kilka opcji , u mnie to wygląda tak: na początku dawałam słoiczki, gdyż są ponoć eko i na tym mi zależało, lecz gdy tylko obrodził ogród mojego taty gotuję już sama na "swojskich" , pewnych warzywkach
dajecie je dzieciom z czystego lenistwa bo wam się niechce samemu robić czy uważacie je za lepsze niż coś co byście same przygotowały? nie pytam złośliwe tylko chciała bym wiedzieć jak jest bo nie wykluczam że sama kilka razy coś kupię ale mam zamiar robić mojej Gabi jedzenie sama...
Odpowiedzi
1. nie robię jedzenia bo nie chce mi się |
2. nie robię bo nie mam czasu |
3. słoiczki bo są lepsze |
4. robię sama i jestem z tego dumna |
5. robię sama i czasem daję słoiczek |
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 9 z 9.
Tak karmilam synka i mam zamiar tak karmic drugiego dzidziusia :-))
Ja też zaznaczyłabym więcej opcji :) Do czasu kiedy Tomek miał ok 1,5 roku dawałam tylko i wyłącznie słoiczki.. ze wszystkich mozliwych względów.. przede wszystkim dlatego, ze mam dwie lewe rece i kompletnie nie potrafie gotowac, po drugie nie chcialo mi sie uczyc gotowac, po trzecie uważam, że dla takiego małego dziecko sama nie potrafiłabym zbilansować posiłkow na tyle, żeby było tam wszystko to czego potrzeba dziecku, a co było bez wątpienia w słoiczkach.. Po tym czasie, tj. ok. pol roku temu Tomek z dnia na dzien przestał jeść zarówno mleko, kaszki jak i słoiczki.. No i jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma :) Tomek od tego czasu je już tylko i wyłącznie normalne jedzenie..Trochę zaczęłam gotować, ale przyznaję, że głównie proszę o gotowanie dla niego opiekunkę :)
Jesli chodzi o prawidłowe bilansowanie to nie znalazłam takiego zestawu słoików, które w pełni by zaspokajały kalendarz rozszerzania diety. Słoik z żółtkiem był tylko jeden od gerbera np. Dopiero później zaczęły wchodzić słoiczki bobovity. Więc nawet gdybym chciała karmić tylko słoikami to jakoś by mi się to nie rachowało. Słoik to dla mnie jednak fast food. Czyli na wyjścia z domu i na czarną godzinę, kiedy jest więcej pracy i z obiadem się nie zdąży. Na samym początku, kiedy dziecko zjada dosłownie łyżeczkę czy dwie, miałabym resztę słoika wyrzucać? No jakoś nie wiem. Niemniej jednak dobrze, że istnieją słoiki, kupuję zawsze kilka i mam pod ręką zapas na wszelki wypadek.
Przede wszystkim dlatego, że jedzenie było rozdrobnione na gładką papkę. Mnie samej nigdy nie udało sie tak zmielić jedzenia, a mały jak tylko wyczuł jakiś kawałeczek, to zaraz rzygał. Poza tym różnorodność i oszczędność czasu :)
Piewszemu synowi gotowałam głównie sama, miałam na dwa dni, czasem mroziłam albo pasteryzowałam w małych słoiczkach, ale zawsze miałam kilka słoiczków w domu, najczęściej z Bobovity. Powody - raz z lenistwa, raz z braku pomysłu na obiad, albo na wyjście choćby do teściów. Zimą częściej, bo trudniej było kupić ładne warzywa. Jak zaczęłam podawać mięso też wolałam otworzyć słoiczek, bo kupowałam głównie kurczaka i indyka, a zupełnie nie wiedziałam jak przygotować królika czy jagnięcinę (nie mówiąc, że trudno kupić w sklepie takie mięsko). I podobnie z owocami - latem nie ma problemu, trochę pomroziłam, część przerobiłam na jakieś konfitury etc. ale jak mi się pokończyły, podawałam ze słoiczków.
Mnie pediatra na samym początku (wiosna) kazała podawać słoiczki dopóki nie pojawią się świeże warzywa, jak tylko się pojawiły u nas w ogródku to codziennie gotowałam ze świeżych i byłam z siebie dumna oczywiście ( choć czym tu tak na prawdę się chwalić, kiedyś słoiczków nie było i wszystkie matki dla nas gotowały). Z czasem Młody zaczął ząbkować i miałam mniej czasu przez tego marudę. Zaczęłam gotować więcej i pasteryzować. Słoiczek podaję raz w tygodniu z rybką ( zalecienie pediatry, która uważa, że w takiej rybie mniej metali ciężkich) na wyjazd wzięłam kupione słoiczki bo nie miałam tuż przed nim czasu na gotowanie i pasteryzowanie.
Jedno zauważyłam - bardziej mu smakuje to co ja przygotuję niż to co jest w słoiczku.
No i dla niego mały słoiczek to zdecydowanie za mało, zjada duży. Ceny za słoiczki są porażające :/ ja zrobię sobie prawie za darmo pięć słoiczków ( bo mięso trzeba kupić) a za jeden taki trzeba dać z pięć złotych.
a raczej kilka razy dałam, tak dla urozmaicenia, teraz ich już nie chce jeść
Przesadzila troche zta ''dumnoscia'' hahaha ale gotuje mu bo mam checi,mam czas bo nie pracuje,chodz nie uwazam aby gotowanie samemu wychodzilo taniej,jak sie chce dobre urozmaicone dania robic to wychodzi na jedno.