Jak urodzila sie moja pierwsza cora... to wzielam ja w ramiona... a ona... usmiechnela sie do mnie tak promieniscie... To bylo niesamowite. Polozna tlumaczyla mi, ze to nieswiadomy usmiech... ale ja i tak bylam najszczesliwsza mamusia na calym swiecie.
To bylo takie niesamowite uczucie... ze to JUZ... jestem mama...
Przy drugiej corce... gdy dostalam ja... otworzyla swoje ogromne niebieskie oczy... a ja, pamietam to jak dzis... powiedzialam do poloznej... Boze... jaka ona jest piekna!!!
Przy trzeciej corce... porod choc krotki, jednak z dosc trudna faza parcia i dosc pozno (polnoc) nieco wymeczyl mnie...
Pamietam, ze gdy ja juz zobaczylam... to po prostu wzielam ja... przytulilam... i czulam jedynie ulge, ze to juz po wszystkim i ze moge ja tak trzymac w ramionach...