Mojej przyjaciółki mama miała podobny przypadek. :)
wierzycie w takie cuda?
'' Matczyna intuicja to coś niewyobrażalnie wspaniałego....
"Kiedy dowiedziałam się o ciąży zwariowałam, miałam ochotę wykrzyczeć to na cały świat, zostanę Mamą słyszycie?! Zminiłam tryb życia na oszczędny, zdrowa dieta, dużo snu. Wszystko zap
owiadało się wspaniale. Nie przypuszczałam, że coś może pójść nie tak – mówi Hana, 29 letnia urzędniczka z Hamburga. W 13 tygodniu ciąży podczas badania ultarsonograficznego Hana Jacovitch dowiedziała się, że jej ciąża obumarła i nie ma oznak życia. Po tej diagnozie została skierowana na oddział ginekologiczny w celu ustania daty zabiegu łyżeczkowania. Nie wierzyłam, musiałam to potwierdzić - mówi Hana. Zanim wyznaczono datę zabiegu, Hana poddała się kolejnemu badaniu w innym gabinecie, u innego specjalisty. Rezutlat ten sam. „Ciąża obumarła. Może Pani poddać się zabiegowi lub poczekac na samorzutne poronienie” – usłyszała.
Zrozpaczona 29 latka stawiła się do szpitala we wskazanym terminie, wspierał ją mąż, który podobnie jak ona nie wierzył w to co się stało.
Kiedy widziałam jak młoda lekarka przygotowuje mnie do zabiegu, widziałam te wszystkie rozłożone sprzęty, usłyszałam, że zaraz zostanę poddana narkozie, kiedy już się poddawałam, nagle coś mną targnęło – mówi Hana ze łzami w oczach. Zarządałam kolejnego badania. Pielęgniarka powiedziała, że to nic nie zmieni, że lepiej załatwić to szybko i nie rozmyślać. Jednak jakieś dziwne uczucie nie pozwoliło mi na bierne poddanie się zabiegowi. Walczyłam. Powiedziałam, że po raz ostatni chcę zobaczyć swoje dziecko i się z nim pożegnać. Młoda lekarka, obawiając się o mój stan psychiczny, wyraziła zgodę na badanie, nawet zdecydowała się przeprowadzić jej sama.
Przewieziono mnie do sali z apartaem do USG, zawołano mojego męża. Kiedy lekarka włączyła urządzenie zamarła. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Ona siedziała jak wryta. Po czym kazała nam czekać i wyszła. Wróciła z całym orszakiem lekarzy, wszyscy patrzyli w monitor jak zaklęci. Moje dziecko żyło. Jej (bo teraz wiemy, że to Ona) serce biło!!! Nikt nie potrafi wyjaśnić jak to się stało. Błąd ultrasonografu? Dwóch? A może cud? Nie szukaliśmy odpowiedzi. Najważniejsza była Ona.
Teraz jesteśmy rodzicami, mamy wspaniałą córeczkę, która żyje dzięki mojej matczynej intuicji i uporowi..."
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 10.
ale piekne:)
ja zawsze jestem takiej mysli,ze jesli w cos bardzo wierzysz to musi sie udac lub spelnic:)
ojeeeej.. jak to prawda to niesamowite! aż mi sie łezka zakręciła w oku...
szczerze to sie wzruszylam.
Moja siostra urodzila dziecko w 6 miesiacu... bylo takie malenkie...serduszku mu nie bilo ;(((
ale wygralo ;) i zyje ;) teraz jest zdrowym chlopczykiem i ma 9 lat :) w tym roku bylam u niego na komuni ;)
modlitwy i wiara pomogly...
sprzęt może sie pomylić kilka razy nawet :) Cieszę się,że ten w szpitalu nie zawiódł :)
Ja wierzę w to, że swoimi myślami potrafimy ściągnąć ku sobie nawet spełnienie marzeń. Pozytywne myślenie dla mnie jest porównywalne na granicy cudu. To śmiesznie brzmi, ale ja sama sobie jestem przykładem więc sobie w to wierzę ;)
A ta historia trochę mi to przypomina :)
wierzę w to w 100% ,gdyż niedawno sama czegos podobnego dośiwdczyłam z tą jednak różnica,że nie miałam niestety tyle szczęscia i możliwości skorzystania z aparatu USG:(..
Wierze w intuicje, moja starsza koleżanka z pracy 14 lat temu też miala być łyżeczkowana w 3 miesiącu ale wybłagała jeszcze kolejne usg i.... jej córka chodzi do 2 ginmazjum i strasznie pyskuje hehe
dobrze, że się dziewczyna uparła na powtórzenie badania
Moja koleżanka w 39 t.c miała powiedziane ze jej syn nie żyje- nie ma tętna. po 24h zrobili ponownie ktg miał tętno potem podczas porodu kilkakrotnie tracił tętno ale przezył :)