Syndrom pustego gniazda to naturalna reakcja na opuszczenie przez dorastające dzieci rodzinnego domu. Towarzyszy temu smutek, przygnębienie, a nawet ból po stracie. Uczucia te wynikają z zamknięcia pewnego etapu w życiu i są jak najbardziej naturalne.
Nie należy się ich obawiać, lecz pozwolić sobie na ich przeżycie. Da to szansę na zakończenie etapu obecności dzieci w domu i rozpoczęcia nowego, związanego z jego opuszczeniem. Ma on też swoje plusy - teraz rodzice mają więcej czasu na realizację swoich zainteresowań. Wiele osób odszukuje wtedy swoje marzenia i je realizuje. Zaczyna czerpać radość z tego, że dzieci usamodzielniają się i dojrzewają, a także dumę z tego, jakie są. Rodzice, pozwalając dziecku na samodzielny rozwój, dają mu to, co niezbędnie i potrzebne do życia - poczucie, że jest w stanie żyć w świecie, że sobie poradzi.
Obserwując bieliki, staliśmy się uczestnikami ich rozwijania się, a rozwój oznacza opuszczenie gniazda. Gdy patrzę na te piękne ptaki, myślę, że rodzice mądrze przygotowują młodzieńców do samodzielności - karmiąc dopóty, dopóki jest to konieczne, ucząc zapewniania sobie pożywiania, pozostawiając wtedy, kiedy ich obecność nie jest już niezbędna. A co z nami, świadkami tych wszystkich zmian? Może czas na własne zmiany?
Magdalena Sowińska, psychoterapeuta