2017-08-17 19:09
|
Długo zbieralyscie się w sobie żeby w końcu to zrobić? Miałyście wątpliwości czy dacie sobie radę? Nadzieję że partner może jednak jeszcze się zmieni? Jeśli możecie to podzielcie się proszę swoimi odczuciami oraz rozterkami jakie wam towarzyszyły przed odejściem.
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
Odpowiedzi
Na prawdę mogła bym napisać jeszcze mnóstwo innych przykładów, już mam tego dosyć. Tak na dobrą sprawę to nawet nie jestem pewna czy jeszcze go kocham.
No u nas jest na prawdę kiepsko jakoś od lutego, odkąd Karina miała jakieś 6-8 tyg. Były momenty że było na prawdę super, ale nigdy nie trwały dłużej niż kilka dni. Oczywiście ja jestem ta zła, najgorsza, leniwa i to wszystko moja wina. Dziś mi powiedział że niby ' miał wiele propozycji żeby mnie zostawić i być z kimś innym, ale tego nie zrobił' i szczerze powiem że tylko mnie tym irytował. Przed wakacjami myślałam że mam depresję, pojechałam do Polski i wszystko było super. Do czasu aż po półtora tygodnia przyleciał on. Kłótnia praktycznie co dzień, przeprowadzilismy poważną rozmowę, i jak wróciłam z wakacji to przez chwilę niby było ok, i zaraz znów to samo od początku. Dziś znowu wielka kłótnia bo ja wszystko robię źle, wszystko jest moja wina. Ale ona sam nic nie potrafi zrobić.
Na prawdę mogła bym napisać jeszcze mnóstwo innych przykładów, już mam tego dosyć. Tak na dobrą sprawę to nawet nie jestem pewna czy jeszcze go kocham.
:(
Na prawdę mogła bym napisać jeszcze mnóstwo innych przykładów, już mam tego dosyć. Tak na dobrą sprawę to nawet nie jestem pewna czy jeszcze go kocham.
Jak urodzi sie dziecko często sa takie problemy, poczekaj jeszcze. Oczywiście musicie ze soba rozmawiać, samo nie zniknie...
Też tak myślałam, ale to już przechodzi wszelkie granice. Tym bardziej że on mi nie pomaga przy dzieciach. Czasem się z Zuzi pobawi albo Karine ponosi 10-15 min i to wszystko. Karina ma prawie 8msc, a ja na palcach jednej dłoni mogę policzyć ile razy on ją karmił czy zmienił pampersa. We wtorek cały ranek spędziłam na sprzątaniu, później przyjechała koleżanka z córcią na kilka godzin, on w tym czasie wziął prysznic i leżał na łóżku, dosłownie chwilę zdrzemną się z Kariną i zrobił sobie jajecznice. Poprosiłam żeby obrał ziemniaki i na wieczór coś ugotuje, to nie bo jaśnie pan hrabia nie ma ochoty. Na na koniec i tak wyszło na to że to ja jestem leniwa i dla tego nie zrobiłam obiadu. Na następny dzień zrobiłam gulasz ale nie ugotowałam mu gnocchi, on sam nie mógł sobie ugotować przed pracą bo od 11 do 13.30 czyli aż do wyjścia do pracy spał. Wieczorem wielka obraza majestatu ze nie ugotowałam tego gnocchi, a on sam tego nie zrobi bo mu się nie chce, i w rezultacie spędził 3x dłużej szykując sobie zapiekankę (to było koło północy). Znowu ja jestem ta leniwa, ale jak wrócił do domu i zapytałam czy mu podać kolację to stwierdził że nie jest głodny. Mało tego mi marudzi że mam coś nie zrobione, ale on sam zrobi sobie coś do jedzenia to co używał zostawi na blacie, niedoje i resztki zostawi na talerzu na blacie zamiast wyrzucić i włożyć do zmywarki. Ale pretensje że ja nie sprzątam. I to jest tylko kilka takich przykładów. Dziś mi próbował wmówić że moja matka mi do głowy głupot nawciskala że kobieta powinna siedzieć w domu i facet ją powinien utrzymywać, i żebym sobie nie wyobrażała że tak będzie. Wszystko przez to że do pracy wracam na pół etatu a nie na cały. Mało tego, prędzej ja się zajmowałam finansami i miałam wgląd w oba konta i rozporzadzalam gotówką, a teraz kiedy idę na pół etatu on mi oznajmił że mam nie brać pieniędzy z jego konta i jak będę potrzebować pieniędzy to mam mu powiedzieć i on mi da. Ale ja już wiem że będą kłótnie bo on nie rozumie że hak teraz będę na pół etatu mając kredyt kasy będziemy mieli prawie że na styk, więc ani z mojej ani z jego wypłaty nie będzie wiele zostawać. I w tedy znowu to będzie moja wina bo nie kombinuje na boku tak jak on żeby zarobić dodatkowe pieniądze i że powinnam wrócić na pełen etat. Nie obchodzi go to że bym się wykończyła wstawać 5 dni w tygodniu o 3 w nocy po 4 max 5h snu, bo Karina zasypia 22-23. Oczywiście to że ona chodzi tak późno spać (i tak już jest lepiej bo prędzej zasypiała 24-1) to też jest moja wina.
Wybaczcie że tak się rozpisuje ale ja na prawdę nie mam komu się wygadać
Jak urodzi sie dziecko często sa takie problemy, poczekaj jeszcze. Oczywiście musicie ze soba rozmawiać, samo nie zniknie...
Też tak myślałam, ale to już przechodzi wszelkie granice. Tym bardziej że on mi nie pomaga przy dzieciach. Czasem się z Zuzi pobawi albo Karine ponosi 10-15 min i to wszystko. Karina ma prawie 8msc, a ja na palcach jednej dłoni mogę policzyć ile razy on ją karmił czy zmienił pampersa. We wtorek cały ranek spędziłam na sprzątaniu, później przyjechała koleżanka z córcią na kilka godzin, on w tym czasie wziął prysznic i leżał na łóżku, dosłownie chwilę zdrzemną się z Kariną i zrobił sobie jajecznice. Poprosiłam żeby obrał ziemniaki i na wieczór coś ugotuje, to nie bo jaśnie pan hrabia nie ma ochoty. Na na koniec i tak wyszło na to że to ja jestem leniwa i dla tego nie zrobiłam obiadu. Na następny dzień zrobiłam gulasz ale nie ugotowałam mu gnocchi, on sam nie mógł sobie ugotować przed pracą bo od 11 do 13.30 czyli aż do wyjścia do pracy spał. Wieczorem wielka obraza majestatu ze nie ugotowałam tego gnocchi, a on sam tego nie zrobi bo mu się nie chce, i w rezultacie spędził 3x dłużej szykując sobie zapiekankę (to było koło północy). Znowu ja jestem ta leniwa, ale jak wrócił do domu i zapytałam czy mu podać kolację to stwierdził że nie jest głodny. Mało tego mi marudzi że mam coś nie zrobione, ale on sam zrobi sobie coś do jedzenia to co używał zostawi na blacie, niedoje i resztki zostawi na talerzu na blacie zamiast wyrzucić i włożyć do zmywarki. Ale pretensje że ja nie sprzątam. I to jest tylko kilka takich przykładów. Dziś mi próbował wmówić że moja matka mi do głowy głupot nawciskala że kobieta powinna siedzieć w domu i facet ją powinien utrzymywać, i żebym sobie nie wyobrażała że tak będzie. Wszystko przez to że do pracy wracam na pół etatu a nie na cały. Mało tego, prędzej ja się zajmowałam finansami i miałam wgląd w oba konta i rozporzadzalam gotówką, a teraz kiedy idę na pół etatu on mi oznajmił że mam nie brać pieniędzy z jego konta i jak będę potrzebować pieniędzy to mam mu powiedzieć i on mi da. Ale ja już wiem że będą kłótnie bo on nie rozumie że hak teraz będę na pół etatu mając kredyt kasy będziemy mieli prawie że na styk, więc ani z mojej ani z jego wypłaty nie będzie wiele zostawać. I w tedy znowu to będzie moja wina bo nie kombinuje na boku tak jak on żeby zarobić dodatkowe pieniądze i że powinnam wrócić na pełen etat. Nie obchodzi go to że bym się wykończyła wstawać 5 dni w tygodniu o 3 w nocy po 4 max 5h snu, bo Karina zasypia 22-23. Oczywiście to że ona chodzi tak późno spać (i tak już jest lepiej bo prędzej zasypiała 24-1) to też jest moja wina.
Wybaczcie że tak się rozpisuje ale ja na prawdę nie mam komu się wygadać
Co ty jesteś sprzątaczka /kucharka ? Wiesz za przeproszeniem taki facet to oczekuje zupy i dupy ;/ sorry ale wkurza mnie takie zachowanie :/
Masz dwie małe córeczki dom na głowie i hrabie króremu się wydaje ze trzeba nadskakiwac :/
Nie dawaj się stłamsić i w depresje zapędzić .
Ciekawe jak wrócisz do pracy to czy dziewczynki będą nakarmione ubrane po spacerku zadowolone , dom posprzątany a on będzie czekał na Ciebie z obiadem.
Mój tez miał zapędy takie do momentu aż nie został sam w domu z dzieckiem o wtedy mu się oczy otworzyły ;)
Ja za chwile również wracam do pracy bardzo się cieszę ze znów jakiś kontakt z ludźmi odskocznia chociaż na te pare h ;) tylko ze ja wracam na 10 zmian w miesiącu :) bo mój tłumaczy ze więcej nie trzeba / ze damy radę/ a prawda jest taka ze zdaje sobie sprawę ze bycie w domu 12 h samemu z maluchami to nie tylko zabawa:)
Jeżeli rozmowy nic nie przynoszą wydaje mi się ze naprawdę musiał by zostać z dziewczynkami sam to trochę by spokorniał :) nie mówię od razu o rozstaniu :)