Zacznę od tego, że chrzcimy synka tak późno, bo mąż uparł się aby chrzestnym był jego przyjaciel, mieszkający w Anglii. Musieliśmy czekać aż 11 miesięcy, bo jego żona stwierdziła, że "woli" nie puszczać męża samego do Polski... to już pozostawię bez komentarza...
Teraz jestem wściekła bo okazało się, że Radek przylatuje sam, ona doleci kilka dni później-jeszcze nie wiem czemu. Wygląda na to, że nie potrzebnie czekaliśmy te 11 miesięcy i teraz ogarnia mnie panika, że Misiek przestraszy się hałasu i urządzi w kościele istny cyrk. Mój dylemat polega na tym, czy zabrać go do kościoła tydzień wcześniej, czy pójść na żywioł i czekać co będzie. Zastanawiam się, bo wiem dobrze, że jeśli mi się zawczasu porządnie wystraszy, w dniu chrztu będzie krzyczał już na wejściu do kościoła. Jak to zorganizować, żeby oszczędzić dziecku strachu???
Odpowiedzi
na tym roczku jak by diabeł w niego wstąpił!
3/4 mszy w jego intencji przesiedział razem z mężem w zachrystii :/