Nie wiem, czy ja jestem jakaś uposledzona czy co , ale codziennie na myśl o pojsciu po Hanie przedsZkola z Wojtkiem jest mi słabo , a wracam dosłownie zmęczona jak po maratonie i wkurzona na wszystko :P
Idziemy, wyciągam go z wózka , wchodzimy , zdejmuje buty przed dywanami w szatni, idziemy na górę , odbieram ją , schodzimy do szatni i się zaczyna ....zima ....dwie pary spodni, bluza, kurtka , czapka , szalik , sniegowce. Moja córka jest z tych , które wolą oglądać ściany nuż się skupić na czymkolwiek, więc ja poganiam , pomagam itp. A co robi Wojtek? ? Popierdziela po całej szatni, zaglada do Sal jak tylko zobaczy uchylone drzwi gdzies, wchodzi po schodach ( o ile 14 miesieczniak może wchodzić po schodach , raczej się wciąga za niską poręcz ), kradnie buty z półek i przytula do obcych dzieci.
Boże czasami czuje się jak rumunka, która ma do ogarnięcia 10 , a nie dwójkę. ...
Jak go wypuszcze na chodniku z wozka, to zawala albo w przeciwna strone , albo na ulice , a sprobuj go zlapaaaaaaac uuuuu afera na całe osiedle ....
Ej opowiedzcie, ze macie tak chociaż czasami?
Odpowiedzi
czasem już na granicy załamania jestem, na początku nie było źle ale teraz tragedia! mój dwulatek obecnie jakiś bunt przechodzi do tego jestem w 25tc wiec coraz ciężej i pora roku nie pomaga...
przyznam że na samą myśl że za rok będę z 3 dzieci chodzić mam dreszcze...