Mój dziecio ma niecały miesiąc. Jest "wcześniakiem" (36tygodni). Jest moim trzecim dzieckiem. Karmiony był piersią od początku. W szpitalu wszystko było dobrze. Tak jak z poprzednimi dziećmi. Problemy zaczęły się po wyjściu. Niedawno. Okazało się, że mały nie przybrał nic na wadze. Nawet stracił 10g. Zalecono karmienie co 2h. Częściej. Normalnie jadł co 3h jak w zegarku. Karmiłam co 2 godziny, chociaż on i tak wolał spać, a i tak go budziłam. Trzy razy dałam mu sztuczne, bo mąż zaczął się bać, że nie przybiera. I przybrał w tydzień 40g. Płakałam, bo chciałam karmić, a wszystko znowu strzela... Wczoraj zorientowałam się, że z lewej piersi leci mi mało pokarmu. Dlatego, że odciągałam laktatorem. Z prawej (większej) 70ml, z lewej (mniejszej) !20ml! Jak się zorientowałam to psychicznie odpuściłam, bardzo się boję, że on nie przybiera i podświadomie dałam temu spokój. Piszę to tu teraz, bo dałam mu pierś, tę gdzie pokarmu jest więcej. Zasnął. Ani nie na 5 minut. I jest głodny. Wypluwa smoczek, nerwowo szuka piersi. Muszę go dokarmić. Mówiło się kiedyś, że dzieciom z konfliktu serologicznego nie powinno się dawać piersi. Tak też powiedziała mi pani doktor w 2015roku przy drugim dziecku. Teraz jednak niby to obalono i nie jest to przeciwskazaniem. A ja zaczynam się do tego skłaniać... to już trzecie dziecko i wiedziałam o wiele więcej o karmieniu.., a teraz albo winą jest nasz konflikt, albo ja jestem do niczego.. :(
Odpowiedzi
Ja osobiście zrezygnowałam po dwóch tygodniach z dokarmiania piersią, bo widziałam że mojego mleka jest bardzo mało i i tak nie starcza i tak. Ważniejsze było dla mnie to, by dziecko się najadło. Walczyłam- nie powiem: ściągałam co 2 godziny mleko przez całą dobę (córka nie umiała ssać)- w tym czasie mąż karmił małą mlekiem ściągniętym dwie godziny wcześniej, potem dorabiał sztuczne i tak w kółko przez caaałą dobę. Byłam wykończona i odpuściłam- nie żałuję.
Nie widzę, by córcia miała obniżoną odporność- co więcej: patrząc na dzieci z mojego otoczenia, które były karmione piersią- niejednokrotnie chorują o wiele więcej niż ona.
Za dwa tygodnie u nas w domu pojawi się drugie maleństwo i szczerze? Jeśli sytuacja się powtórzy, nie będę miała takiego parcia jak ostatnim razem.