Kwestia jak kto woli, nie kazdy chce. U mnie byl i oby dwoje sie z tego cieszymy. Musial mi tylko obiecac,ze jak w trakcie mi sie odwidzi to mnie poslucha i wyjdzie.
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 8 z 8.
Zgadzam się z wypowiedzią wyżej - jak kto woli.
Ja na początku nie chciałam, mąż nie wiedział, wahał się do samego końca... Ale jak odeszły mi wody, wiedział, że mnie nie odstąpi na krok. Spędził ze mną cały poród, od samego początku do końca, 18h dzielnie wytrwał, z tego jakieś 9 lub 10h masował mnie cały czas po krzyżu, bo miałam okropne bóle krzyżowe...Spisał się na medal, nie wyobrażam sobie, że mogłoby go tam nie być!!!
jak tylko ma ochotę i Ty chcesz to powinien,jak ma wątpliwości nie chcę,to nie ma co zmuszać,wyjdzie samo.Mój był i bardzo się cieszę,on też jest dumny że był przy narodzinach
U mnie przy pierwszym porodzie był mąż a teraz ja nie chce zeby był bo przy pierwszym strasznie panikował :))
oczywiście, inajczej nie wyobrażam sobie porodu
Chyba ... MOŻE niż POWINIEN.
Moj maz jak nie bedzie chcial to go przeciez nie zmusze
Nie kazdy chce (aczkolwiek tego nei rozumiem..). To najpiekniejsze i najwazniejsze wydarzenie w zyciu, wiec partner jak najbardziej powinien byc przy narodzinach własnego dziecka. Moze odciac pepowine i poczuc się na prawde jak tata ;). A ile sie napomaga podczas porodu - mój podawał wodę, wachlował, trzymał, wspierał, prowadził z i do toalety, rozmawiał gdy chciałam - po prostu bardzo, bardzo mi pomógł. Bez niego było by o wiele ciężej. Poza tym nie musi przeciez "tam" patrzec, gdy nie chce. Ale nie rozuemim facerow, ktorzy mowia, ze to obrzydliwe lub cos takiego.. to naturalna kolej rzeczy i piekna chwila. I tak powinno sie to postrzegac. Facet byl przy zrobieniu, to i powinien byc przy narodzeniu. Takie moje zdanie ;) i na szczescie moj maz mial identyczne ;) do tej pory milo wspominamy tamten czas. Najwazniejszą chwilę :)