2011-02-26 22:17 (edytowano 2011-02-26 22:28)
|
Kilka minut temu zadzwoniła do mojego M. z takom sprawą
ON:Co chcesz?
Teściowa:Dlaczego mnie nie odwiedzasz ja cierpię jestem chora i umieram(dodam że jest w tym momęcie przeziębiona)
On:Jesteś chora? Chyba na głowę!
Teściowa: Jak ty śmiesz tak do mnie mówić ja tu umieram
ON: To najwyższy czas byś umarła .I odłożył słuchawkę cały jest teraz nerwowy a zawsze gdy on jest nerwowy to ja też jestem.
Dodam że ona juz umierała zanim ja byłam w ciązy
Odpowiedzi
Po pierwsze twój partner rozmawiał z własną matka, wyobraź sobie ze za trochę lat twoje dziecko będzie w taki sposób rozmawiało z tobą (!!) Nie mnie oceniać wasze relacje (ale dzielisz się nimi na forum) tak wiec uważam,ze jeśli jest już taki spor to lepiej go przemilczeć, a jak już się odzywać to chociaż z odrobina przyzwoitości.
Teściowa jest jaka jest, ale twój facet takim zachowaniem udowadnia,ze wcale nie jest lepszy od własnej matki ot co (!!)
mąż będzie żałował, że tak się odezwał, mimo wszystko nie powinien kazać matce umierać
u nas jest tak, że jak jego matka dzwoni to przerzucamy się telefonem, ani on ani ja nie mamy ochoty z nią rozmawiać, ale najostrzejsze co mąż mówi do matki to "daj mi spokój", "jesteś nienormalna", "zastanów się co mówisz"
Jako matke, ugodzilyby mnie takie slowa na zawsze. Nie chcialabym miec kontaktu z takim dzieckiem.
Tylko, ze dzieci nie rodza sie zle... Same sie tak nie wychowaly...
Oby Twoj M. nie dal nigdy takiego przykladu swoim dzieciom. Bo one wbrew pozorom slysza i notuja i za kilka lat... kto wie...
Moja mama jak do mnie dzwoni to przewaznie mowie do niej " czesc mamuska" albo "czesc mamo" tel od tesciowej odbieram slowami "dzien dobry mamo"
Nastepne wydaje mi sie, ze jak by syn pojechal do chorej - przeziebionej matki i spytal co u niej, moze czegos potrzebuje np. zakupy, lub chociaz glupiej herbatki do lozka.
Brak slow, jak mozna byc tak znieczulonym do wlasnej mamy :(
Zadna matka na to nie zasluguje, poprostu serce mnie boli jak to czytam!!!
Nastepne wydaje mi sie, ze jak by syn pojechal do chorej - przeziebionej matki i spytal co u niej, moze czegos potrzebuje np. zakupy, lub chociaz glupiej herbatki do lozka, to korona by mu z glowy nie spadla!