Zaznaczyłam odpowiedź ostatnia, ale tak sobie myślę teraz... i Chyba ,mam swoją taka psychozę, i nawet myślę że wiem skąd ona się wzięła.
Wiec jest to lęk, ale nie taki przed ciemnością, bo on jest ale to taki chyba naturalny lek, tylko że ja nie o takiej bojaźni chce napisać. A wiec panicznie boje się kontaktu z ludźmi jeśli musze coś załatwić, gdzieś pójść o coś zapytać, albo coś.... tak właśnie jest przed jutrzejszym dniem, np, moja córka idzie pierwszy raz do przedszkola, i ja nie boje się o nią bo wiem że to zdolna i dość rezolutna dziewczyna, ale o siebie i o to jak nawiąże kontakt z przedszkolankami (zaznaczę że kiedyś one uczyły mnie w zerówce) . tak samo stresuje się przed załatwianiem np rodzinnego w mopsie, wstyd mi to pisać, ale tak jest... A skąd myśl że wiem skąd to się wzięło ? Podejrzewam że z tego ze nigdy nie byłam przez nikogo chwalona ani doceniana, zawsze słyszałam ze jestem do niczego, itp.... Tak samo mam uraz po swojej wychowaczyni z klasy 4-6 której bałam się jak ognia bo była staszna wiedźmą, upokarzała i wyśmiewała nie tylko mnie.... tak myśle , ale czy tak jest...
Odpowiedzi
No właśnie to jest coś takiego, że wraca nagle, niby żyjesz normalnie ale jednak w środku masz bombę, jeden bodziec i wszystko wybucha, wraca i pękasz. Z moją mamą jest taki problem że kiedy tata pił była cierpliwa, spokojna, wiele popełniła błędów, wiele razy usłyszałam w jej złości, że głupie dzieci urodziła itp, ale starała się. Naprawdę. Miała piekło na ziemi. Dziś kiedy tata nie pije, a niestety charakter mu został, (jest super, żartuję i nagle humor się zmienia, zaczyna wszystkich ustawiać) moja mama nie radzi sobie z nerwica. Nie widzi tego kompletnie. Ja już od kilku tygodni nie odbieram od niej telefonów, nie chce z nią gadać. Krzyczy wiecznie. Jak się pojedzie do domu powiem jedno słowo nie takie i jest awantura. A ja roztrzesiona w środku, i później na spokojnie zastanawiam się co ja złego powiedziałam. To jest chorobą całej rodziny. Przerzucanie wieczne winy na kogoś. Kocham rodziców. Ale wyniszczaja mnie. Zobaczyłam ostatnio wiele w sobie z mamy i się przerazilam. To przykre ze nie chce być jak ona. Zrzuca na nas każdy problem z tatą, ale mamy wysłuchać nie wolno nam oceniać. Jak?? Jak mam stawać po czyjejś stronie, jestem dzieckiem, nie przyjaciółka. I ucielam te chora przyjaźń
W rodzinie męża czuje się bezpiecznie, dobrze, zdrowo, i oskarżam się o to. Strasznie gniecie mnie wciąż coś. Nie raz myślę, że zwariuje. Ale staram się zachować spokój i być dla córci taka jaka chciałam żeby moja mama była dla mnie. To wszystko skomplikowane. Właściwie, to piszę o tym ale nie lubię tego roztrzasac bo mnie żołądek wtedy boli. Przerasta mnie to. Jedyne czego Noe chce, to aby moja nerwica strach i traumy nie odbijaly się na moich bliskich. Dlatego napisałam ostatnio mamie ze nie będę z nią narazie rozmawiać, bo krzyczy o byle co, obwinia mnie, ja się trzese w środku i później moja Dorota niespokojna bardzo jest.