Dziewczyny.... prosze o rade, czy dobrze zrobilam.. przechodze do rzeczy.. Moj partner wczoraj byl na imprezie zakladowej 30km od naszego miejsca zamieszkania. Umawialismy sie, ze wroci o 22. Zadzwonilam o 21 (bo ja po niego mialam jechac) jak wyglada sprawa itp. Powiedzial, ze on chce posiedziec do 1-2. Nie byloby problemu gdyby nie to ze ja rano wstalam na 5 do pracy i kolejna sprawa, umawialismy sie inaczej. Ja nie TRZYMAM NIKOGO NA LANCUCHU odrazu mowie. Ale cenie sobie szczerosc, a z tego co sie dowiedzialam, od poczatku wiedzial, ze zostanie dluzej a mi wciskal kit, ze do 22. Tak czy inaczej poklocilismy sie z jego strony padlo sporo przykrych slow ...byl dodatkowo pijany. Ale odrazu mowie ze ja nie bylam zla ze chcial sie bawic tylko o to ze nawet nie raczyl mnie o niczym poinformowac, oklamal mnie po prostu. Ostateznie kazal obrazony przyjechac po siebie o 22. No i w domu po powrocie zaczela sie taka awantura istny armagedon. Mowil wiele przykrych slow, ze nie jest ze mna szczesliwy i ze ma mnie dosc i ze jest ze mna tylko z przyzwyczajenia. TO byl cios prosto w serce. Poplakalam sie a on mnie jeszce bardziej wyzywal i zaczal szarpac... ostatecznie kazalam mu wyjsc nie wytrzymalam. On sie wyprowadzil. Nie wiem co sie z nim dzieje. Ale nie pobieglam za nim nie zatrzymywalam go bo wiem ze jesli bym to zrobila juz nigdy bu mnie ne szanowal. ozstalismy sie bo powiedzial, ze zepsulam mu impreze. Ja tutaj pisze to w bardo grzecznej formie. On to mowil bardzo agresywnie. Czy ja zrobilam slusznie.. czy jestem okropna bo nie dalam siebie tak traktowac? czy faktycznie moglam to olac? Ale ja taka wlasnie nie jestem... nie cierpie klamstwa i matactwa...Pytam bo wiem ze to koniec ostateczny a uslyszalam ze jestem okropna ze nie dalam mu spokoj. A dodam jeszcze ze powiedzialam mu zeby zostal do 24 to jakos jeszcze dam rade. Ja nie czuje winy bo uwazam ze nikt nie zasluguje na takie ponizanie...
Odpowiedzi
Mimo tego to nie usprawiedliwia szarpania. Jednak jego zachowanie się skądś wzięło i nie wydaje mi się, że takie coś stało się po jednej imprezie. Powiedział ci że nie jest z tobą szczęśliwy, że to już przyzwyczajenie. Naprawdę myślisz, że to tylko o imprezę chodzi? Coś się skumulowało i w końcu znalazło swoje ujście. I ta cała sytuacja po prostu była tylko przysłowiowym gwoździem do trumny.
Ty w nerwach kazałaś mu wyjść a on po pijaku zabrał torbę i się wyniósł. Zrobił jak chciałaś. Czy jesteś winna - pewnie tak, ale nie mniej jak on. tak to jest w związkach. Jak od poczatku są niedomówienia to po czasie przekształcają się w wielkie kłótnie. Ochłońcie. Pogadajcie, jak to robia dojrzali ludzie, ustalcie o co tak naprawdę poszło i co dalej z tym chcecie zrobić.
A wyzwiska i szarpanie ,chyba sobie nkt na to nie zasłużył ....
Coś się chyba wam więcej uzbierało , albo szukał pretekstu żeby odejść i nadarzyła się okazja ... alkohol to nie wytłumaczenie ....
Odzywał się do Ciebie wogóle po tym wszystkim ? Staral się coś wytłumaczyc czy olał temat ?