Kochane ciężarówki!
Jestem w 4 msc ciąży i Pana P. 160 km od siebie (Szkoła Policji).
Widujemy się co tydzień na week. jak ma służbę to co 2 tygodnie, w związku z czym omijają go wizyty u ginekologa i zostaje mu podziwianie malucha ''na sucho'' na zdjęciach. W najlepszym wypadku wróci na 6 mc, w najgorszym na 8mc (o zgrozo). Iiii...no właśnie...martwię się czy Pan P. będzie tak samo związany z dzieckiem jak ja? Bo,choć nie z jego winy to przecież tyle go omija ;/ Ocean robi mi się w oczach, gdy w poczekalni do G. widzę dzielnie wspierających mężczyzn swoje partnerki...i tylko ja znowu sama...i sama muszę o siebie zadbać i jak mam zachciankę to sama wsiadam w auto i okupuję market,i sama i sama i sama...staram się być silna, dla nas, dla dziecka, ale czasem też potrzebuję wsparcia :(
Czy któraś z was ma podobną sytuację? Jak sobie radzicie? Pozdrawiam wszystkie ''samotne'' mamuśki i całuję ;*
Odpowiedzi
hm... ja wychowuję synka bez taty, jeszcze przed narodzinami się rozstałam z ojcem dziecka. rozumiem Twój nastrój, bo czułam się podobnie. do tego hormony też robiły swoje i potrafiłam płakać z byle okazji.potem cieszyłam się, ze na porodówkę nie wpuszczają odwiedzających, bo tym bardziej byłoby mi trudno.
a nie ma możliwości odroczenia służby? może jakaś ściema, ze wymagasz opieki, czy coś? tylko jak nie jesteście małżeństwem, to pewnie nie wchodzi w grę...