no jest czym - przecudny jest :) i czuprynkę ma fajną :)
to mieliście trochę adrenaliny, ale dobrze, że już wyzdrowiał. może jeszcze leki uspokajające działają, że taki grzeczny jest ;) tylko żeby nie zapeszyć ;)
Ok, w końcu mam chwilę czasu, żeby napisać. Nie powiem, Adaśko nie zajmuje mi wiele czasu. Mówiąc szczerze to właściwie tylko je i śpi. Nie, nie narzekam :) Jak już wspomniałam, o porodzie pisać nie będę. Udaję, że zapomniałam. Powiem tylko, że wody odeszły mi za wcześnie i nic nie było gotowe na przyjście dziecka. Na ludzi jednak skarżyć się nie mogę. Położna, lekarz, studentka-wszyscy byli bardzo mili. Natomiast sam poród... przemilczę. Adam urodził się 19 listopada o 10.55, warzył 3 kilo i mierzył 53 cm. Zrobił nam niespodziankę, bo Adaś miał być Nadią. No ale cóż, płci się nie wybiera. Położna po porodzie spytała, co miało być. Jak powiedziałam, że dziewczynka, to skwitowała, że fajna córeczka... z jajami :) Adam został zakwalifikowany jako wcześniak ze względu na swoje problemy z oddychaniem. Najpierw trafił pod tlen, a potem do inkubatora. Po kilku godzinach okazało się, że będzie musiał dostawać tlen przez nosek, tak więc został przypięty pod wszelkiego możliwego rodzaju aparatury. Na dodatek dostawał leki uspokajające, więc widok był niezbyt fajny. Miał zapalenie płuc. No ale zdrowiał dość szybko, więc jakoś przeżyliśmy te dwa tygodnie. Ciężko było, ale daliśmy radę. W piątek w końcu dotarliśmy do domu. Wszystko już gotowe czekało na Adaśka. I łóżeczko, i uprasowane ciuszki, i mebelki. Jednym słowem wszystko. W sumie to czuję się, jakbym nie miała dziecka. Mały budzi się tylko na jedzenie, a poza tym smacznie śpi. Ponieważ mieszkamy w jednym pokoju, bałam się, że trzeba będzie chodzić na paluszkach. Okazało się, że mój syn nieczuły jest na hałasy. Może to przez te wszystkie maszyny, do których był podłączony, a może o mnie ma taki mocny sen. Dość powiedzieć, że ze snem nie ma problemów. Nie ma też problemów ze słuchem, był badany. Także nic mi nie pozostaje jak chwalić się moim szczęściem :)
no jest czym - przecudny jest :) i czuprynkę ma fajną :)
to mieliście trochę adrenaliny, ale dobrze, że już wyzdrowiał. może jeszcze leki uspokajające działają, że taki grzeczny jest ;) tylko żeby nie zapeszyć ;)
no to mam nadzieję, że mój syn też się we mnie wda - jak byłam mała podobno moja mama miała ochotę mnie uszczypnąć, żeby zobaczyć, czy ja w ogóle umiem płakać ;) teraz też bym tylko spała i jadła, ale z tym jedzeniem to lepiej niech nie idzie w moje ślady :/
obalasz mój ostatnio wyrobiony pogląd, że chłopak w domu = kataklizm ;) ale tfu tfu, byle nie zapeszyć ;)
|
i zadaj pierwsze pytanie!