Wtedy coś się takiego dzieje w organizmie że na skutek zmiany klimatu zaczyna się "bronić" i wytwarza masę przeciwciał dzięki czemu bardzo zwiększa swoją odporność.
Moja siostra jak była mała non stop chorowała, na wszystko co popadnie, dostawała antybiotyk za antybiotykiem a w tamtych czasach to były dość silne leki więc przez to jej cały układ trawienny był po prostu w tragicznym stanie. Lekarz nawet wspominał o najgorszym... Wtedy moja mama zabrała ją na miesiąc nad morze i już po 2 tygodniach wszystko zaczęło wracać do normy. Od tamtej pory nigdy nie chorowała oprócz jakiegoś lekkiego kataru czy np. różyczki itp. Nie musiała już nigdy potem brać antybiotyków.