odnośnie czy się może coś stać - może. mama mi opowiadała historię, że jedna matka usypiała dziecko w taki sposób, ze wychodziła z pokoju i mimo płaczu dziecka nie przychodziła, żeby sie nie nauczyło "wymuszać". dziewczynka darła się rozpaczliwie i nagle umilkła, co zaniepokoiło jej babcię (matkę to nie ruszyło, myśłała że mała usnęła), babcia weszła do pokoju, a w łóżeczku wnuczka właśnie się dusiła własnymi wymiocinami, bo z płaczu się zerzygała.
wiadomo- to skrajny przypadek, przypuszczam że żadna z nas nie zostawiłaby dziecka, które tak mocno płacze.
inna rzecz - dziecko, które potrafi stać w łóżeczku, nie zawsze potrafi się położyć z powrotem. czasem płacze bo jest śpiące a nie wie, jak ma się położyć.
ja czasem jak mnie nerwy poniosą, wyjdę z pokoju. ale czasu nie odmierzam. moim "wskaźnikiem" jest ton głosuu Marcina. jak mnie woła, to mówię mu nie wchodząc do pokoju, że:
- jest już noc, pora spać
- nyna?
- tak, nynać, śpimy, połóż główkę, dobranoc
uspokaja się na chwilę, potem zaczyna marudzić bardziej, wołać. znów dyskutujemy przez drzwi. oczywiście on po chwili znowu marudzi, więc wchodzę do pokoju, siadam przy łóżeczku, daję rączkę do trzymania i po paru - parunastu minutach mały zasypia.
jak usypia go tata, to jest masakra. w dzień ok, ale w nocy nie ma zmiłuj, muszę być ja. próbowałam robić tak, by go M. usypiał, ale nie wytrzymuję, bo po chwili on się tak drze że masakra. jak wejdę do pokoju i trzymam go za rękę, uspokaja się i zasypia.
Ja też słyszałam o podobnych przypadkach.. Więc nie wydaje się być aż tak skrajny..wiadomo- to skrajny przypadek, przypuszczam że żadna z nas nie zostawiłaby dziecka, które tak mocno płacze.
inna rzecz - dziecko, które potrafi stać w łóżeczku, nie zawsze potrafi się położyć z powrotem. czasem płacze bo jest śpiące a nie wie, jak ma się położyć.
ja czasem jak mnie nerwy poniosą, wyjdę z pokoju. ale czasu nie odmierzam. moim "wskaźnikiem" jest ton głosuu Marcina. jak mnie woła, to mówię mu nie wchodząc do pokoju, że:
- jest już noc, pora spać
- nyna?
- tak, nynać, śpimy, połóż główkę, dobranoc
uspokaja się na chwilę, potem zaczyna marudzić bardziej, wołać. znów dyskutujemy przez drzwi. oczywiście on po chwili znowu marudzi, więc wchodzę do pokoju, siadam przy łóżeczku, daję rączkę do trzymania i po paru - parunastu minutach mały zasypia.
jak usypia go tata, to jest masakra. w dzień ok, ale w nocy nie ma zmiłuj, muszę być ja. próbowałam robić tak, by go M. usypiał, ale nie wytrzymuję, bo po chwili on się tak drze że masakra. jak wejdę do pokoju i trzymam go za rękę, uspokaja się i zasypia.
Dziecko w histerii bardzo często nie może złapać oddechu..
No i wyobraźmy sobie mamusie która czeka pod drzwiami aż minie określony czas, dziecko zanosi się płaczem, ona nic nie robi, bo czeka aż wskazówka zegara wybije TĘ porę.. A tu nagle dziecko przestaje płakać. Mamusia myśli sobie.. O metoda działa, jak świetnie, wchodzi do pokoju, a tam duszące się dziecko.