Coś w tym jest.... nawet bardzo dużo! Ja nie miałam depresji, nie płakałam w poduszkę ale pamietam, że było mi bardzo łatwo sprawić przykrość. Huśtawka hormonów zrobiła swoje... płakałam bo ze szpitala do domu przywieźli mnie rodzice-nie mąż, bo musiał iść do pracy.
Aaaa i rozczulałam się za każdym włączeniem karuzeli nad łóżeczkiem-do tej pory nie wiem czemu, ale wyłam jak bóbr słysząc te kołysanki :)