Wiem, że do porodu mam jeszcze trochę czasu, ale już bardzo mnie to wydarzenie martwi. Nie boję się bólu przy porodzie, czy rodzaju porodu (naturalny czy cesarka) tylko ludzi i traktowania na jakie mogę trafić. Mam ten niefart że mieszkam w małej miejscowości w której działa tylko jeden szpital, więc nie mam ogromnego wyboru. Najbliżej mam do Warszawy (76 km) więc jest kawał drogi i boję się tego całego dojeżdżania, albo co będzie jeśli nie zdążymy na czas tam dojechać? Zostaje mi tylko szpital w mojej mieścinie. Ale w zeszłym roku przeszłam tam okropną traumę. W zeszłym roku w marcu poroniłam pierwszą ciążę, zaczęłam plamić i pojechałam do mojej pani ginekolog a ta ze swojego gabinetu wezwała karetkę i oznajmiła mi że poronienie w toku. Byłam załamana, wystraszona, nieprzygotowana... i nie wiem co jeszcze. Trafiłam ze skierowaniem na izbę przyjęć, gdzie pielęgniarki potraktowały mnie jak nieproszonego pacjenta (to było około godz.21 gdyż do gina chodziłam prywatnie. Były bardzo niemiłe, nic mi nie mówiły tylko zabrały dowód i kazały się przebrać w piżamę. Zaprowadziły mnie od razu na salę zabiegową, po czym przyszła położna która traktowała mnie jak jakąś morderczynię, wrzeszczała na mnie nie wiadomo dlaczego. Pytała czy jestem głupia, że nie wiem że jeśli występuje plamienie to trzeba iść do szpitala i Bóg wie co jeszcze jej nie pasowało. Ja byłam przerażona, nie wspomnę o mężu który został na dole bez żadnych wieści. Zaczęła przeprowadzać ze mną wywiad, ok ja wiem że to jest pewnie obowiązkowe, ale czy ja miałam głowę pamiętać o mojej pierwszej miesiączce mając świadomość że tracę właśnie dziecko, nie wspominając o okropnym przeszywającym bólu gdyż miałam skurcze! Przyszedł lekarz i on dokańczał już ten wywiad a położna kazała mi usiąść na okropnym żelaznym fotelu/ łóżku ginekologicznym istnie jak z horroru, podstawiła mi miskę pod nogi, przypięła ręce i nogi takimi skórzanymi pasami i ciągle wrzeszcząc podała narkozę. Nie rozumiałam już prawie w ogóle o co pyta lekarz gdyż ta narkoza strasznie szybko działała, pamiętam tylko że strasznie na mnie krzyczał. Gdy się obudziłam koło 2 w nocy po zabiegu, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, byłam juz na sali z innymi babeczki ciąży i słyszałam tam wielkie poruszenie. wsłuchałam się i usłyszałam jak ta położna opowiada pozostałym 6 pacjentkom że właśnie mnie wyłyżeczkowali i jaka jestem nieodpowiedzialna. Wtedy miałam już siłę tylko płakać. Ogarnęła mnie taka bezradność, żadnych wyjaśnień dlaczego, jak, kiedy, co teraz, żadnych bliskich przy mnie a do tego ta pinda która właśnie wszystkim powiedziała o mojej tragedii jak o super nowince. Rano wszystkie kobietki patrzyły na mnie z politowaniem a ja ciągle płakałam. Gdy przyszła położna zapytałam co się stało, co teraz. Powiedziała mi zimno że się dowiem po obchodzie. Oczekiwanie na ten obchód to był najdłuższy moment w moim życiu. Gdy przyszli lekarze z kilkoma kobietami porozmawiał, dwie zignorowali (pewnie nie chodziły do nich prywatnie) a mi nic nie chcieli powiedzieć, powiedzieli tylko że czekają na wyniki grupy krwi i nic więcej. byłam jeszcze bardziej załamana. Dopiero za godzinę przyszła moja ginekolog prowadząca i dopiero ona mi powiedziała co się stało, pocieszyła, powiedziała że będzie dobrze, przyniosła wyniki badań i powiedziała że będę mogła wyjść do domu jeśli będę miała tam odpowiednią opiekę. Nie zastanawiałam się ani chwili, od razu zadzwoniłam po męża, który od rana był już u mnie dwa razy. tak strasznie boję się porodu że nawet nie umiem tego opisać, na razie staram się tym nie nakręcać ale jeśli już mi się to wbije do głowy to znów chodzę i się martwię. Dlaczego to jest takie niesprawiedliwe, przecież ściągają z nas niesamowite składki co miesiąc na służbę zdrowia, a jak trzeba z niej skorzystać, to człowiek jest traktowany jak śmieć. Dosłownie. A z drugiej strony słyszy się jak to w Warszawie leci tzw. "masówka" kobiety na korytarzach leża bo nie ma miejsc i tylko jedna za drugą na taśmie idzie rodzić i do domu! Już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Ale cóż kończę już nie będę was zanudzać tymi swoimi zmartwieniami, bo chyba nie jest tak źle skoro tyle kobiet jakoś przeżyło swój poród.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 7 z 7.
Przykro mi. Mnie spotkało takie samo straszne wydarzenie w zyciu jednak lekarze i pielegniarki trzymali mnie za reke i głaskali po głowie. Wydarzyło sie to w innym kraju, a nie w Polsce.
Tez boje sie porodu. Nie wiem który szpital wybrac.Wierze w to co piszesz. Jak tu sie nie bac!!!
Miejmy nadzieje ze trafisz juz na inna zmiane lakarzy!
Pozdrawiam