Miałam dziś z Zuza wizytę u dietetyczki. No niestety nie dotarliśmy, siła wyższa, w drodze padło nam auto... Ale ja nie o tym, a o tym że po raz kolejny przekonuje się o tym że mój facet to cipcia rapcia, leń i samolub. Jak przyszedł czas się szykować do wyjścia, ubrał się i wyszedł - czekał w aucie. A ja ubrać Zuzi, ubrać Karine, ubrać siebie, zapakować Karine do auta, zamknąć dom (dobrze ze Zuza sama wyszła z domu to chociaż ja wsadził w fotelik), że no kurde, nie na prawdę tak ciężko uszykować jedno dziecko? No nic, jedziemy a on do mnie ze nie ma paliwa i musi zatankowac, no kurwa, paliwa na 47mil, mamy do zrobienia 23mil, z czasem jesteśmy na styk bo nie pomógł, ale nie kurwa, co tam, nieważne że się spóźnimy. Po drodze padło nam auto, znowu nie chce odpalić, alternator wczoraj wymieniony. Podłączył komputer diagnostyczny i okazało się że trochę roboty jest. On już wkurw bo to auto na chandel, a w dodatku bateria w tablecie mu padła zanim wykasowal błędy na komputerze. No to ja co, za telefon i dzwonie do jego kolegi, może zawiezie nas na te wizyty, najwyżej spóźnimy się te 10-15 min, wizyta i tak trwa 30min, a zazwyczaj jest opuznienie. No ale 5 tel i nic, kolega śpi bo na nocki pracuje, a S już znowu irytacja żebym już przestała. Ale że ja nigdy nie molestuje go telefonami to zebrał się i prawie że przez sen oddzwonil. Co prawda żeby na wizytę jechać już było zapozno, ale przynajmniej wrócimy do domu. Przyjechał, przełożyłam Karine w foteliku do jego auta, musiałam rozmontowac ciężki fotelik Zuzy, później musialam go przenieść i na nowo zamontować. A Pan chrabia co? No właśnie, nic. I to jest kurwa ojciec i głowa rodziny... Jedziemy do domu a on wkurw bo musi wydać kasę na jakieś auto i jeszcze musi włożyć w to. No to mówię że to dla tego że nie mamy swojego stałego rzetelnego auta. I ci usłyszałam? Że nas nie stać! Ha! Kurwa kilka tys na koncie/w kieszeni, na rzetelne auto na stałe nie ma kasy, na rachunki nie ma, żeby się do zakupów dołożyć też nie ma, żebym mogła kurwa kredy spłacić który wzięłam bo on nie ma warunków na kredyt. Nie kurwa, bo on ma kasę tylko na to żeby w auta inwestować, bo na autach te kase zarobił... Dojechaliśmy do domu i oczywiście dzieci sama z auta musiałam wyciągnąć, foteliki też (jego kolega mi wyciągnął fotelik Zuzi) bo pan chrabia poszedł prosto do domu. Po czym musiałam załadowac prad i gaz bo on nie potrafi... Mówię do niego w domu ze chyba zbyt pewnie się poczuł skoro ma 3 auta i żadne nie jest na chodzie, wiecie co usłyszałam w odpowiedzi? Poszłabys w końcu do pracy to by było lepiej (jestem na chorobowym przez depresję, z czego przez połowę czasu mam płacone 100% a druga połowę, czyli pierwsze 3 tygodnie i dzis mam tylko 45%). Później miał pretensje że nie sorzatam. Kurwa, chce chwilę odpocząć skoro kariba śpi, a ale nie, bo jutro właściciele domu przyjadą na kontrolę i trzeba wszystko wysprzatac na błysk, i dla czego ja duo nie pudniose i nie zacznę sprzątać. A tak to kurwa 2/3 dni mi się śmieci przesypuja, bo jemu kurwa ciężko wynieść mimo że zazwyczaj w domu robi tylko to. Więc wychodzi na to że auto padło i wszystko moja wina bo nie zarabiam i nie sprzątam. A jeszcze przed chwilą jak powiedziałam że chciałabym chwilę ciszy spokoju relaksu i odpoczynku, to stwierdził że przecież nie pracuje tylko siedzę cały czas w domu nic nie robię więc mam to na codzień... Jak tak to dopiero co wczoraj wieczorem mi powiedział że dziewczyny go wykanczaja psychicznie. Kurwa, że człowieku, ty spędzasz z nimi ledwie kilka godzin dziennie, bo nawet jak ma wolne to go w domu nie ma cały dzień bo sędzia w garażu (25km od domu) a ja jestem na każde zawołanie, 24/7, ale nie, mnie nie męczą psychicznie, że ależ skąd. Dla mnie to jest relaks i odpoczynek, nawet jak o godzinie 2 nad ranem dziecko orzyga siebie i mnie przy okazji, bo akurat Karina jest chora. Odkąd jestem na chorobowym od 19go października, byłam sama bez dzieci 2 razy, za każdym razem kiedy miałam wizytę u lekarza, a na jednej wizycie byłam razem z Karina.
PS. Dla tych którzy nie wiedzą, już raz odeszłam, płakał, prosił, przepraszam, błagał, nawet ślub obiecywał, ale byłam twarda i powiedziałam że chce widzieć że jemu zależy i się stara. Niestety 3go dnia kiedy narzeczony siostry dowiedział że że chce spróbować jeszcze naprawić szerokość relacje, to kazał mi wypierdalac w trybie natychmiastowym. Tak jak więc po niespełna tygodniu wróciłam do domu... I prawie nic się nie zmienilo
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 8 z 8.
:( ehhh
halunia a nie myslalas o tym aby wrocic do Polski? Latwo sie komus doradza, ale wiem, ze ciezko przekreslic z kims lata wspolnego zycia i jeszcze macie dzieci... rob to co uwazasz za sluszne. Osoby trtzecie zawsze to widza inaczej, a tylko ty wiesz tak naprwde jak jest w Twoim zwiazku :) Zycze zeby poukladalo sie wszystko jak sobie wymarzylas
Mam nadzieje że ci sie zacznie w końcu układać po nowym roku ....