jak zaczął się wasz poród?? czy panikowałyście? marynia21 |
2012-08-17 22:07
|
vote-up

Dobre pytanie

Słabe pytanie

Szczegóły
vote-down

TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!

14

Odpowiedzi

(2012-08-17 22:08:36) cytuj
mi o 8 rano jak się obudziłam zaczął pobolewać brzuch, tak jak na okres i o 16 pojechała do szpitala, dwa dni później urodziłam. :] Męczarnia niesamowita.
(2012-08-17 22:10:26) cytuj
prawde mówiąc, to zawsze myślałam że to będzie tak jak w filmach, że już teraz, szybko trzeba jechać, wszyscy w koło panikują, że nie daj boże nie zdąrzą na czas dojechać na porodówke...
(2012-08-17 22:10:37) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
akjam
Bylam juz 2 dni w szpitalu.poszlam na badanie szyjki,byla gotowa,doprowadzila lekarka do odejscia wod plodowych,i kazala isc na porodowke,poszlam na swoja sale i zadzwonilam wesola do meza ze bede rodzic,do mamy..wesola jak wariatka sie cieszylam...nastepnym razem nie bede haha
(2012-08-17 22:11:56) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
karolcialondyn
po 3 aplikacjach zelu i kroplowce na wywolywanie dopiero cos sie ruszylo,wiec dlugo i bolesnie,ale bez paniki.
(2012-08-17 22:21:41) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
jula77
Obydwa porody wywoływane więc zdążyłam się psychicznie przygotować. Nie panikowałam. Cieszyłam się, że w końcu koniec, bo ile można chodzić z brzuchem :)
(2012-08-17 22:28:17) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
szalonamatkax
poród zaczyna sie łagodnie..potem to koszmar
(2012-08-17 22:39:54) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
jk1606
Ja w 38 tyg. pojechałam na ktg nieświadoma co się dzieje. Miałam skurcze, ale miałam je od 30 tyg. z powodu zagrażającego porodu przedwczesnego. Po badaniu okazało się, że mam rozwarcie. Wzieli mnie na patologię i kazali liczyć co ile są skurcze. Trochę pobolewało, ale nie było źle :) nawet moja gin. była zdziwiona, że tak dobrze to znoszę :) Później odeszły mi wody i odszedł czop i zabrali mnie na porodówkę :) Niestety zakończyło się cesarką z powodu zagrażającej zamartwicy wewnątrzmacicznej mojej Lenki. Wszystko obyło się bez paniki. Jedynie gdy się dowiedziałam, ze dziecku coś grozi zaczęłam się martwić.
(2012-08-17 22:50:57) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
miedziana
38tc. Właśnie wróciłam sobie ze zjazdu na uczelni (bo kto by się spodziewał dwa tygodnie przed terminem, no nie ;D), poszliśmy z mężem w odwiedziny do rodziców. Wróciliśmy, ostatnia (hehe, jeszcze o tym nie wiedziałam) zachcianka - lody czekoladowe, koniecznie z lidla. W międzyczasie poszłam pod prysznic, poczułam że coś wręcz gorącego spływa mi strużką po nogach. Ale stwierdziłam, ze to pewnie pęcherz nie daje rady, w końcu pod koniec ciąży ma do tego prawo. Położyłam się spać... i znów, kolejna partia wód. Zaczęły się skurcze, najpierw co pół godziny, zaraz co 15 minut, więc dopakowałam torbę i pojechaliśmy na IP. Okazało się że rozwarcie zerowe, ale położyli mnie na porodówce. Częstotliwość skurczów była coraz większa i coraz bardziej bolesne. Aż dziw, że nie przeklinałam (to taki mój sposób radzenia sobie z bólem - żeby nie było, że jakaś patologia;)). Tak od przyjęcia do szpitala(23) do rana rozwarcie zrobiło się 1palec, więc mnie straszyli, że jeszcze kolejne 8 godzin przede mną. Myślałam, ze się tam poryczę. Na szczęście młody się zlitował i po 15 minutach miałam już na 4 palce i niestety nie załapałam się nawet na głupi gaz rozweselający. Ledwo zdążył mąż przyjechać... i o 7.45 maleńki był już z nami:) A pierwsze co mówiłam, zanim jeszcze mi go dali.... to, że jestem strasznie głodna;)
(2012-08-17 22:55:34) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
szynszylka
w sobotę pojechałam na IP, ponieważ dostałam skurczy silnych, do południa się zmniejszyły, do wieczora wszytko ucichło, przewieźli mnie na normalną salę, tam przeleżałam całą niedzielę bez żadnych bóli, bez niczego, w poniedziałek poszłam na badania, byłam pewna, że wyjdę do domu, ależ nie... pakuję się i idę na porodówkę, ponieważ ja rodzę ( oczywiście skurczy nie miałam, nic, kompletnie nic się nie działo ) na porodówce cisza, poszłam na salę przedworodową, we wtorek znów na porodówkę bo ja rodzę rozwarcie na 4 bądź 5 cm, jakoś już nie pamiętam ;p ale dalej cisza :) więc przebili mi pęcherzyk, abym miała to za sobą wszytko. Nie panikowałam, nawet dzwięków nie wydawałam z siebie, tylko cichutko do mamy, że boli :) i przy parciu raz sobie jęknęłam ;) I tak jakoś szybko i spokojnie zleciało to 5,5 h :)
(2012-08-17 22:59:11) cytuj
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
szynszylka
38tc. Właśnie wróciłam sobie ze zjazdu na uczelni (bo kto by się spodziewał dwa tygodnie przed terminem, no nie ;D), poszliśmy z mężem w odwiedziny do rodziców. Wróciliśmy, ostatnia (hehe, jeszcze o tym nie wiedziałam) zachcianka - lody czekoladowe, koniecznie z lidla. W międzyczasie poszłam pod prysznic, poczułam że coś wręcz gorącego spływa mi strużką po nogach. Ale stwierdziłam, ze to pewnie pęcherz nie daje rady, w końcu pod koniec ciąży ma do tego prawo. Położyłam się spać... i znów, kolejna partia wód. Zaczęły się skurcze, najpierw co pół godziny, zaraz co 15 minut, więc dopakowałam torbę i pojechaliśmy na IP. Okazało się że rozwarcie zerowe, ale położyli mnie na porodówce. Częstotliwość skurczów była coraz większa i coraz bardziej bolesne. Aż dziw, że nie przeklinałam (to taki mój sposób radzenia sobie z bólem - żeby nie było, że jakaś patologia;)). Tak od przyjęcia do szpitala(23) do rana rozwarcie zrobiło się 1palec, więc mnie straszyli, że jeszcze kolejne 8 godzin przede mną. Myślałam, ze się tam poryczę. Na szczęście młody się zlitował i po 15 minutach miałam już na 4 palce i niestety nie załapałam się nawet na głupi gaz rozweselający. Ledwo zdążył mąż przyjechać... i o 7.45 maleńki był już z nami:) A pierwsze co mówiłam, zanim jeszcze mi go dali.... to, że jestem strasznie głodna;)
A ja jak tylko mi ją zabrali, to mówiłam, że chce jeść, no ale prawie dwa dni nie jadłam, bo mi dać nie chcieli.. Sknerusy ;/ ;D

Podobne pytania