jest o czym pisac - wiadomo postaram sie za bardzo nie rozpisywac zaczne od tego ze bardzo chcialam pochwalic sie moja corcia juz od razu jak tylko wyszlam ze szpitala niestety mialam male klopoty z internetem no i z czasem;) na ostatniej wizycie przed porodem lekarz wyznaczyl mi termin na 3 listopada/29 pazdziernika odszedl mi czop wiec nie wierzylam ze dotrzymam az do 3 go.no i we wtorek 2 listopada nawet nie pomyslalam ze to moze byc "dzis" ;-).okolo 16 odeszly mi wody.nie lubie szpitali a wiedzialam ze raczej troche minie zanim urodze wiec weszlam pod prysznic, potem wysuszylam wlosy i jeszcze zdazylam sie wyszykowac wiec troche czasu minelo ;-)tak gdzies do 18 , 19 nic sie nie dzialo - tzn cos tam delikatnego ale to nie to.chyba kolo 20, 21 moj P mnie zostawil zreszta sama powiedzialam mu zeby sie wyspal lepiej bo moge wcale w nocy nie urodzic.zdecydowalismy sie jednak na porod rodzinny wiec mial byc pod telefonem.troche czasu od 16 mineloa tu nic wiec polozna dala mi jakies czopki a okolo 12 dostalam zastrzyk.po jakims czasie zaczely sie skurcze coraaz mocniejsze szczerze mowiac nie spodziewalam sie ze beda takie hmmm straszne-) bo jestem osoba no odporna na bol - przynajmniej tak bylo do tej pory;-)ale postanowilam nie wolac nikogo bo badanie rozwarcia bylo dla mnie bardziej nieprzyjemne niz sam skurcz - moze to wina wykonujacej go poloznej niewiem;-) - a jak juz nie dam naprawde rady to dopiero wtedy.zadzwonilam po mojego P i przyszedl akurat w trakcie kolejnego skurczu podczas gdy ja zwijalam sie na lawce;-)(wolalam bez swiadkow tzn pan z sali;-))no i powiem szczerze ze te skurcze to byly chyba naajgorsze moge je jedynie porownac chyba(calosc:-) do koncowki porodu;] postanowilam sobie ze nie wydam z siebie zadnego dzwieku chocby mnie niewiem jak bolalo (postanowienie przedporodowe) i niestety nie dalam rady heh ale chyba najbardzije moj P na tym ucierpialm bo podczas kazdego skurczu kiedy nie mialam co zrobic z rekami ladowaly one gdzies na nim;] kiedy wreszcie ktos sie zainteresowal moimi wrzaskami i zaprosil mnie do sali porodowej;-)bylam mega szczesliwa ze te skurcze zaraz sie skoncza.dostalam oksytocyne i zaraz pottem myslalam ze wyrwe piers jednej z polozne bo jakos trzymanie tego czegos przy lozku mi nie odpowiadalo tylko wlasnie ludzkie cialo;]]bylam jednak na tyle kulturalna ze ja przeprosilam ale jej mina mowila swoje. za trzecim partym wypchnelam moja coreczke;]az sie zdziwilam mine mialam podobno niezla;-)mala dostala jednak 9/10 niestety bo troche ja przydusilam i troche minelo zanim ja uslyszalam;(.ale na szczescie nie wyrzadzilam jej trwalej krzywdy i o 2.40 urodzila sie Julka - 55 cm i 3450g.tatus dumny i szczesliwy corcia ladna i zolta;-)od 6 go listopada juz w domku.potrafi sobie wisiec na piersi nawet poltorej godziny i dluzej , niestety sutki nie daja rady tak mocno ssie ze az lzy ciekna ale nie mam sumienia po niecalym miesiacu karmienia piersia juz dawac jej mleko modyfikowane bo postanowilam ze chociaz pol roku dam rade.odciagam wiec laktatorem ale jakos ostatnio apetyt tak jej sie zwiekszyl ze nie jest juz np 4 - 5 razy na dobe "raz a porzadnie" tylko wiecej choc tez porzadnie i nie mam juz czego odciagac.uff jeszcze napewno cos napisze o malej i wstawie zdjecie ale mam z tym problem tzn z wstawianiem zdjec bo niestety nie jestem na swoim komputerze i cos jest nie tak.pozdrawiam was wszystkie mamuski;-)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 10.
Nooo wkoncu sie kobieto odezwałaś!!!
Kochana najważniejsze że jesteś już po:-)
Wszystkiego dobrego dla Was kochana.
Gratulacje.
Juhu :D Gratuluję! :))) No to teraz mamusiiu wrzucaj fotki jak najprędzej bo się doczekać nie mogę ;)) Pozdrawiam ciepło!
(mnie jeszcze zostało kilka dni do terminu <17go>, ledwo chodzę i nie mogę spać po nocach:/)
:**