monik001 to w końcówce chyba normalne. Ja wczoraj ryczałam jak bóbr oczywiście... Doszło do tego, że Mąz w końcu położył się koło mnie, przytulił i próbował zrozumieć co mi się dzieje...więc przelałam te żale, że czuję się jak kula u nogi, gruba, brzydka, obolała...że mi już źle i wogóle nie wiem czemu płaczę... no i tak godzinę leżał przy mnie i wysłuchiwał jak szlocham :) potem wygonił mnie do kąpieli i ipo niej wyszłam jak nowo narodzona :) dziś też mi się znowu jakoś smutno zaczęło robić, ale tak jak pampi pisze - uśmiech na buzie i "idze, jakoś to będzie".
no to może gorąca czekolada, co? :)
pampi- super że masz koło siebie brata i jego dziewczynę :) ile ja bym dała, żeby moja przyjaciółka mieszkała tu gdzie ja... tzn mieszkała przed slubem (jej mąż to sąsiad mojego mężą), ale wyprowadzili się bliżej centrum krakowa i jedynie smsy i telefony nam zostały na codzień, a ze dwa razy w tygodniu staramy sie spotykać:) Wiem, jakie to wsparcie i taka miła odskocznia, bo ze wszystkim do przyjaciółki biegam i ona też mi stara się tak zająć czas, żebym nie miała czasu na jakieś smuty...a też jeszcze do niedawna obie byłyśmy z brzuchami... :)
a co do papierosów... to moja mama ma tak samo, że jak jestem u nich, to w trakcie rozmowy zdarza jej się zapalić. Dlatego po którymś razie po prostu przestałam do niej przychodzić na dłużej... jak tylko zaczyna palić, to ja się eksmituję w trybie natychmiastowym... też paliłam, też rzuciłam jak się dowiedziałam o ciąży...i teraz drażni mnie jak ktoś w mojej obecności sięga po "szluga"... fuj.