Witam Dziewczynki.. znowu mam masę zaległośdci i nie wiem które z Was już mają Bobasy ze sobą... wyszliśmy ze szpitala w piątek i we wtorek trafiliśmy znodu do dziecięcego szpitala, bo pediatra szału mi narobiła, że żółtaczka, że pępek brzydko jej wygląda... i skierowała nas do szpitala, gdzie jak się okazało nie ma miejsca, więc transpotrem medycznym zostaliśmy przewiezieni gdzie idziej... potem 4 godziny czekaliśmy na IP, wśród chorych, kaszlących i smarkających dzieci...bez możliwości karmieni, bo piździało wszędzie, i bez opcji na przewinięcie, bo nie było na to miejsca:/ Mąz się wkurzył i zadyme zrobił, i okazało się że mieliśmy wejść bez kolejki tylko pani doktor zapomniała sobie jak się nazywa to dziecko i dlatego nas nie wywołała. Oczywiście zostaliśmy przyjęci na oddział...Mały został przebadany na wszystkie strony... masakra jakaś... co wizyta na obchodzi to inne dane mieli w karcie :/ Jedna lekarka przyszła, że słyszała, że Mały nie dojada i czy stosuję się do zaleceń karmienia jakimś tam mlekiem... oczywiście zalecenie dotyczyło innej mamy z sali, a nie mnie, ale było wpisane to w nasza kartę... masakra! Wyszliśmy w pietek i teraz walczę, bo Mały ulewa, jest niespokojny... i ogólnie po wizycie w szpitalu mi go tak strasznie żal... mówię Wam...ja już nie chcę mieć dzieci... o ile poród przebiegał zajebiście...takk wszystko to co potem przyprawia mnie o gęsia skórkę. Pomijam fakt, że do dyspozycji miałam tylko fotel jao miejsce karmienia i spania, więc wyszłam z tak opuchnietymi nogami jak nigdy. Do butów mi się stopy nie mieściły w dniu wypisu:/ Patologia... nie to że trafiliśmy tam z 7-mio dniowym dzieckiem, to jeszcze brak jakiejkolwiek organizacji w szpitalu... brrr...
Ja wagowo jestem już jak przed ciążą, po brzuchu mało co zostało...a wszysto zawdzięczam nerwom :/
a jak tam się macie Dziewczynki? Która się juz rozpakowała? Widzę, że niektórym sie nie spieszy ;)