Ninia moja mama zmarła 10.08.2007 na raka płuc...miała zaawansowanego z przerzutem do mózgu, węzłów chłonnych, piersi i innych :( dowiedzieliśmy się o nim we wrześniu rok wcześniej. Tydzień przed śmiercią leżała już w szpitalu. W sobotę ją zawieźliśmy, bo zaczęła się dusić, zrobiliśmy jej aparat tlenowy z napowietrzaczy akwariowych. Nie chciała karetki, za to bardzo jej zależało, żebym z nią pojechała. Miałam 16 lat wtedy. W piątek po 10 rano lekarz zadzwonił do mojego ojca, że mamy przyjechać się pożegnać. Spóźniliśmy się 20 min ;(
Współczuję tego bólu kiedy choruje bliska osoba, trzymaj się :*
Co do położnej to nie wiem, ja cały czas podkreślam, że do nas przychodzi pielęgniarka środowiskowa, bo taki jest wymóg po 3cim miesiącu. U syna też była 4 lata temu