Najbardziej aktywne
Komentarze
Wyświetlono: 431 - 440 z 804.
Daria, to córeczka pewnie dumna siostrzyczka :) oby jak najszybciej do domku, bo pewnie już doczekać się nie możesz...troszkę zazdroszczę, że masz już to za sobą..
ja ciągle się jeszcze nie spakowałam do szpitala...wózek chciałam wyprać jak będzie słońce a tu zima buuu..chyba jednak popiorę jakieś kombinezony, bo dostałam chyba z 4 ale ani jednego nie wyprałam, bo stwierdziałam, że nie ma sensu, a tu taka niespodzianka, że jakby miało się coś w miarę szybko ruszyć to się przydadzą...
w ogóle zaczęłam się zastanwiać jak sobie poradzę, musze poczytać o pielęgnacji noworodka, bo już sporo pozapominałam, jakieś zakrapianie oczu i noska solą fizjol itp....niby tylko 4 lata, ale nieiwele pamiętam...
Boszka, zdrówka życzę, mam nadzieję, że wkrótce minie Ci ta zła passa i jeszcze zdążyc troszkę poodpoczywać przed rozwiązaniem, bo potem nie będzie kiedy...
ja wciąż w formie na szczęście, wczoraj zaliczyliśmy 2 km spacer i dałam radę także mam nadzieję, że aktywność fizyczna znów mi pomoże i poród będzie lekki, bo tego się najbardziej obawiam - może nie bólu, ale że nie będę miała na tyle siły by zająć się Krzysiem i nie zaniedbać Stasia, bo przecież pierwsze dni i powrót ze szpitala będą najważniejsze w budowaniu ich relacji i nowego porządku w domu :)
Iza, czy imię już wybrane - ankieta pomogła, czy wciąż jeszcze się wahacie?
My wybraliśmy Krzyś, ale ja nie jestem w 100% przekonana (jak to było ze Staśkiem), ale już się rzekło, Staś wie, że w brzuszku jest Krzyś, mąż się uparł, rodzina powiadomiona, mam nadzieję, że jak się urodzi to imie zacznie pasować jak ulał :P
Marsylianka gratuluje formy, ja już nie mam siły na spacery choć oczywiście ruszam się możliwie jak najwięcej, ale sama na oddalony 1 km ode mnie targ już nie chodzę bo za bardzo boli mnie krocze i łapią mnie skurcze.
Co do tego czy sobie poradzimy. Na pewno sobie poradzimy, lepiej czy gorzej, ale zawsze. Ja staram się o tym nie myśleć na razie choć wiem już teraz że będzie bardzo ciężko bo nie mogę liczyć na żadną pomoc oprócz pomocy męża. Mam nadzieję, że nie zaniedbam Filipa w tym wszystkim, on starszny przytulas jest i zazdrośnik więc już się boje jak to będzie wyglądać.
Ja torbę już prawie spakowałam, jeszcze kilka rzeczy muszę dorzucić, ale sam lekarz mówi, że ciąża będzie raczej przenoszona, tak jak z Filipem.
Woadomo, że damy radę, bo nie ma innego wyjścia..ja też się najbardziej martwię o Stasia, jesteśmy bardzo zżyci, dużo czasu spędzamy tylko we dwoje - rysujemy, lepimy z ciastoliny, rozwiązujemy zagadki itp..uspianie to około pół godzinny rytuał, musi być przeczytana książka, zaśpiewana piosenka i dyskusja czy dzień był dobry, jakie plany na jutro itp..wiem, że już tyle czasu nie będę miała, bo mąż na swojej firmie - kredyt duży, zazwyczaj wraca jak ja usypiam małego, albo jak już śpi - na pomoc też nie możemy zbytnio liczyć, wiadomo jest gdzieś teściowa czy szwagierka, ale nikt mi dziecka nie weźmie żebym mogła odpocząć :P
Marsylianka, ja też właśnie mocno związana z Synkiem i u nas bardzo podobne rytuały, ,szczególnie te wieczorne. Czytanie ksiązek (a czytamy już bez obrazków czyli Astrid Lindgren, Mikołajek itd.) co najmniej pół godziny wieczorem, rozmowy na temat wydarzeń z przedszkola... Filip też uwielbia zagadki więc kupujemy zestawy z Czu-Czu, Kapitana Naukę czy Zieloną Sowę i duuuuużo razem rozwiązujemy, piszemy, malujemy... Mój Łukasz też bardzo duzo pracuje (też hipoteka), co prawda w korporacji, ale bierze sporo zleceń poza godzinami pracy co równa się spędzaniu czasu przed komputerem nawet 16 godzin na dobę.
Będziemy się wspólnie tutaj wspierać i pocieszać, innego wyjścia nie ma :)
Daria, ja również mam koszmarne przeżycia z pierwszego porodu (36 godzin prób SN zakończony CC), to co przeżyłam to się w głowie nie mieści i to cud, że Filip jest zdrowym dzieckiem... Gehenna to mało powiedziane, poród miałam jak z koszmarów. Liczę, że teraz będzie lepiej bo co mam innego myśleć.
Życzę Wam jak najszyszego wyjścia ze szpitala bo wiadomo, w domu o wiele lepiej. I pewnie córeczka tęskni za Tobą. Ale głowa do góry, noworodków nie trzyma się w szpitalu dłużej niż to konieczne. Trzymam za Was mocno kciuki.
U mnie było odwrotnie, po porordzie wypisałam się na własne żądanie bo z Filipem wszystko było dobrze a ja miałam bardzo złe wyniki po porodzie. Ale jestem pielęgniarką, wiedziałam co ze sobą robić w domu więc wyszłam mimo ostrzeżeń lekarzy czego oczywiście nikomu innemu nie polecam.