2011-10-06 22:15 (edytowano 2011-10-06 22:25)
|
Odpowiedzi
Ale ja jestem typem dzikiego kota, chodzącego swoimi ścieżkami i nieznoszącego panicznie kiedy ktokolwiek się wtrąca i ingeruje w moje życie nawet w dobrej wierze. Wolę sama popełnić sto błędów i się nauczyć niż wysłuchiwać życzliwych porad.
Nie i nie chciałam mieć. Mimo chęci obu mam (mojej i męża) po prostu podziękowałam. Myślę, że pierwsze dni po narodzinach to bardzo ważny czas dla rodziców i dziecka. Na "pomoc" rodziny przychodzi czas później. W tym początkowym czasie wykształca się intuicja, i bardzo ważne jest żeby jej nie zachwiać, przez złote rady tych bardziej doświadczonych. Oczywiście mąż wziął sobie urlop na początek (chyba dwa tygodnie, nie pamiętam dokładnie) i tak sobie siedzieliśmy w domu z naszym nowym lokatorem :)
Nas czeka ten sam scenariusz z racji tego że żadna z babć nie bedzie mogła do nas w lutym przyjechać, zresztą wolę sama z powodów takich jakie podała Zosia :)
POWODZENIA
Ze mną była na szczęście przez 2 tyg mama:) gotowała mi i przypominała o jedzeniu, byłam taka padnięta, że nie myślałam o niczym, tylko o dziecku... Czasem mi go zabierała po karmieniu i mogłam się troszkę przespać aż 3h do następnego karmienia....
POWODZENIA
Właśnie. Jeśli prosić o pomoc, to raczej o pomoc przy MAMIE a nie przy DZIECKU :) Dzieckiem powinna zajmować się jego matka, która zwykle jest tak tym macierzyństwem pochłonięta, że zapomina o sobie... i o pozostałych domowych zajęciach. Więc jeśli ma się kogoś zaufanego do utrzymywania mieszkania w ładzie i porządku, i do "przypominania o jedzeniu" to jest super. Tylko zwykle taka osoba (mama mamy czy taty) dodatkowo musi wtrącić swoje trzy grosze do opieki nad dzieckiem. Dlatego ja wolałam niedojadać!
POWODZENIA