U mnie sprawa wygląda tak...Mieszkaliśmy z teściami, teśc z miesiąca na miesiąc stawał się coraz bardziej wścibski , zadawał masę głupich pytań denerwujących mnie.Wychodząc do sklepu musiałam tłumaczyć gdzie i po co!!!! Wchodził do naszego pokoju bez pukania mimo wielokrotnych próśb( gdy mój mąz raz zwrócił mu uwagę mówiąc" a gdyby Beata się przebierała albo stała nago" odp. " a co ja gołej baby nie widziałem"...) Do tego szperał w naszych papierach raz przyłapałam go na tym. Ostatecznie dobijał mnie nasz pokój 9metrów kwadratowych,mam jakiś uraz psychiczny do małych pomieszczeń, (przez 16 lat mieszkaliśmy w 5 osób w jednym pokoju i to stąd się wzięło )2 piętro od wschodu, okropny upał w tym pomieszczeniu 30 stopni, potęgował moją frustrację, potówki kóre zaczęły obsypywać moje dziecko, wiecznie spocona główka. Nikt oprócz mnie i mojego męza nie sprzątał w tym domu ale wszyscy bałaganili. Jeden pokój stoi wolny , ma prawie 20 metrów, ale teściowie nie chcą nam go dać bo to jest gościnny, ja nie chciałam zagarnąc ich mieszkania ale żyć w miarę możliwie i mieć trochę swobody. A oni we wszystko się wtrącali ,we wszystkim musieli uczestniczyć, między mną a meżem było coraz gorzej przez jego rodziców. Miesiąc temu pękłam i powiedziałam dość. Mieszkam z dzieckiem u mojej mamy na wsi gdzie na 2 osoby mamy pokój 20 metrowy. Mój mąż nie chce z nami mieszkać tutaj znajdując milion głupich wymówek....Przyjeżdża kilka razy w tygodniu.Dla mnie przestrzeń jest najważniejsza , swoboda i komfort psychiczny, to że spokojnie mogę z gołym tyłkiem pochodzić nie jestem nerwowa i zestresowana.Mąż twierdzi że myślę tylko o sobie a On się nie liczy, nie liczy się to że nie widuje codziennie syna(przecież może mieszkać z nami ale nie chce) Może ktoś mi powie że co z nas za małzeństwo, a 9 lipca ślub kościelny...Może powiecie mi że egoistka ze mnie, TAK jestem egoistką i nie mam zamiaru się poświęcać, zaczęłam myśleć o swoim szczęsciu a nie szczęsciu innych, ja i moje dziecko jesteśmy tu szczęśliwi, mąż tego nie rozumie. Napisałam o tym żeby pokazać że nie ma sensu poświecać siebie dla szcześcia i wygody innych. Moje dziecko nie widuje codziennie ojca ,ale nie zniszczę swojego spokoju psychicznego żeby widywał go codziennie,widzi że mama jest szcześliwa a razem ze mną on.Może pospią się minusy ale wisi mi to za przeproszeniem
wielkie brawa za odwagę! w końcu nie każda kobieta odważyłaby się wyprowadzić od męża dla własnego szczęścia! bardzo dobrze robisz, walcz o siebie, bo świetna z Ciebie babka :) trzymam za Was kciuki :*a ja? hmm... chyba jestem egoistką, bo zdecydowałam się na dziecko jednocześnie studiując zaocznie, więc liczyłam się z tym, że co drugi weekend moje dziecko nie będzie mnie widywało (wychodzę i wracam jak śpi:() teraz już jakoś się trzymam, ale na początku? matko, jeszcze chwila a bym się rozsypała i rzuciła te cholerne studia! przetrwałam, bo chcę studiować i też dać przykład moim dzieciom, że warto się rozwijać. właściwie poza tym nie robię nic dla siebie... tzn dbam o siebie: fryzjer, siłownia, wyjście z koleżankami, itp, itd, ale 99% z tych rzeczy robię jak Wiktoria już śpi, więc to jest egoizm czy nie??? kurczę, sama nie wiem... ale nie jestem matką polką, bo nie poświęcam się dla dziecka, tzn. poświecam, ale nie zaniebuję przy tym ani siebie ani swojego związku. na razie udaje mi się to wszystko pogodzić i wszyscy są zadowoleni- ja jestem się samorealizuję i dbam o siebie, pielęgnuję mój związek, dbam o dobre relacje z partnerem (on takze;)), dzięki czemu nie jestem sfrustrowana, że życia mi ucieka i mój świat kręci się wyłącznie wokół dziecka i dzięki czemu Wiktoria ma spokojne dzieciństwo codziennie widząc szczęśliwą, spełnioną i zadowoloną mamę, a nie zmęczoną i sfrustrowaną. nie ukrywam, że mogę sobie pozwolić na wiele z tych rzeczy, które robię dla siebie, dzięki pomocy rodziny, gdybyśmy byli sami z Darkiem nie wiem jakby to wyglądało, bo on pracuje na dwie zmiany i w większość sobót. wiem, ze niektóre mamy są same, wiec w takim wypadku trudno znalźć czas dla siebie, ale uważam, ze zawsze warto o to walczyć.