Ja siebie nie uważam za "matkę polkę" ale faktycznie moje potrzeby są na drugim planie odkąd pojawił się Bąk. Wydaje mi się, że na początku macierzyństwa, kiedy dziecko jest tak bardzo od nas zależne, to zupełnie naturalne. Czasem się "buntuję" zostawiam małego z babcią, albo z tata i zajmuje się tylko sobą-ale to na prawdę rzadko. Widocznie tylko tyle czasu mi potrzeba. Na razie... czas pokaże co będzie później. W każdym razie sytuacja finansowa zmusza mnie do powrotu do pracy, a ja wcale tego nie chcę! Czy to oznacza, że rezygnuję z siebie?? Nie wydaje mi się... dla mnie ważne jest teraz to, żeby poświęcać czas synowi, nie to aby realizować się zawodowo. On jest teraz całym moim światem i moim egoizmem jest bycie z nim... nie długo koniec egoizmu, powrót do pracy brrrrrrrrr...
Zgadzam się z Tobą. A Twoje podejście uznaję, za jak najbardziej zdrowe , choć nie mnie to oceniać:)__________________________________________
"Matka Polka" to pojęcie względne. Pisząc wcześniej o wypadzie na zakupy miałam raczej na myśli coś w rodzaju 2-3 razy w miesiącu:) acz moje rozumienie koleżanki i zgodzenie się z nią wynika z tego, że Polki za takie właśnie są uważne. Ja też strasznie nie chcę wracać do pracy i na szczęście mogę sobie pozwolić na kilka dodatkowych miesięcy z moją kruszynką:) i to bym uznała za egoizm
Jak to mówią, punkt widzenia jest zależny od miejsca siedzenia. Jak tylko się wyrwę czasem z domu to znajomi śmieją się ze mnie, że jestem ta "Matka Polka" co z teatru wychodzi dzwonić do taty i sprawdza, czy wszystko ok.
Dziewczyny trochę dystansu do siebie. To, że gdzieś tam w wielkim świecie zostawia się dzieci z opiekunkami i znika tym samym na całe noce w klubach i całe dnie w pracy, nie znaczy, że nazywanie kogoś "matką Polką" ma być czymś negatywnym. Ja tam jestem szczęśliwa, że mogę poświęcić się mojej kruszynce:)
A minusy świadczą o tym, że kogoś uraziłam, acz nie chciałam, więc przepraszam
:) Jeszcze raz... patrzac na mnie z tej strony: chustonoszenie, karmienie piersia (robie to nadal, choc dziecie zaraz skonczy 22 miechy), lozko rodzinne i takie tam... mamy zywy przyklad "matki Polki".
Ale... obok tego... robie to, co sprawia mi przyjemnosc. Nie jest latwo, ale nie zamierzam z tego zrezygnowac. :)
Samorealizowanie sie dla kazdej z nas ma inny wymiar. Nie chodzi o to, aby kazda z nas byla "byzneslomen", ale o to, aby unikac "poswiecania sie" i meczennictwa. Bo to nikomu i niczemu nie sluzy. ;D
Ale to oczywiscie kazdy sam sobie ustanawia, jak woli. :) Wazne to byc szczesliwym.
Wiesz co to MATKA MECZENNICA? To taka, ktora "poswieca sie" wbrew wlasnej woli.
Nie jest to kobieta, ktora rezygnuje z pracy zawodowej, aby wychowywac dziecko, lecz jest to taka matka, ktora CHCIALABY PRACOWAC, MOGLABY PRACOWAC, ale nie robi tego "w imie milosci do dziecka" i czuje sie z tym zle, ale nie zmienia tego, bo "w imie milosci do dziecka".
Znam wiele takich przykladow. Matek, ktore siedzialy w domu, aby zajac sie dziecmi, pomimo, ze mialy przed soba mozliwosc jednoczesnego rowijania sie zawodowo. Owocowalo to zogniskowaniem sie calego jestestwa na potomstwie i duszeniem go miloscia.
Oczekiwaniem, ze skoro mi tego nie potrzeba i moglam zrezygnowac to i inni tego nie potrzebuja. Niezrozumienie wlasnych potrzeb prowadzilo do niezrozumienia potrzeb innych, w tym wlasnych dzieci.