2011-08-03 14:35
|
J.w.
Ile czasu to trwało od wystąpienia bóli ewentualnie od odejścia wód e.t.c.
Ten dzień coraz bliżej i chce wiedzieć co mnie czeka:);)...
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
Odpowiedzi
sluchaj beti nie mam zamiaru wchodzic na jakis priv nie jestem dzieckiem, wyrazilam swoja opinie i wiedzialam ze trafi sie ktos kto to zminusuje. To jest moje zdanie i nie zycze ci zeby te twoje 5 min rozciagnelo sie w prawie 4 godziny parcia co min. to jest straszne, a jesli uwazacie ze parte nie sa najgorsze to prosze mialam je 57 godzin co 10 min srednio, szczerze ci nie zycze i zadnej z was takiego porodu jak mialam ja!!!
Słowa , nikomu nie życzysz chyba by wystarczyły. A stwierdzenie że te co mają parte kilka minut nie wiedzą co to poród raczej było nie potrzebne. Jedne maja więcej szczęscia a inne mniej. To tyle.
odnośnie partych - fajne jest w nich hehe, to, że masz poczucie, ze jest już blisko i skupiasz się na działaniu. może nie tyle same skurcze bolą, ile wysiłek parcia strasznie męczy. ja parłam 1,5 h i miałam serdecznie dość, więc jak słyszę, ze @ninuka parła 4 h to kurde szacun.
mnie na pewno wykończyła wcześniej bezsenność w ciąży. jeśli śpi się co drugą noc, w noc przed porodem się nie śpi, to potem nie ma się siły na poród.
jak chcesz szczegółów, to wkleję mój opis porodu:
o 2.00 w nocy zaczęły się delikatne skurcze. miałam być w szpitalu w poludnie, ale pojechałam na 9.00, bo bałam się, że urodzę gdzieś po drodze. po dokulaniu się na porodówkę położne stwierdziły, że rozwarcie jest na centymetr, skurcze byle jakie i że jak będę miała porządne, to mam je odwiedzić ;) i potoczyłam się na patologię. skurcze zaczęły sobie już nieźle pozwalać, więc po dwóch godzinach (12.00) znów wróciłam na porodówkę. skurcze sensowniejsze, ale rozwarcie dalej kijowe. więc lewatywka :/ i dostałam coś na przyspieszenie (nawet nie wiem, co). no i jak szyjka wymiękła, to zaczęła się jazda, przebili mi pęcherz płodowy, chlusnęło i chlustało w nieskończoność :p pogibałam się na piłce, rzygnęłam sobie ze dwa razy i o 17.40 zaczęły się skurcze parte. więc parłam ile wlezie. bez skutku. parłam leżąc, siedząc, stojąc, kucając, na boku. i nic, dzidź nie chciał się wstawić główką w kanał. w końcu mój gin wkroczył do akcji. powylegiwał się na moim brzuchu, pomagał przeć. i dalej dupa. w pewnym momencie powiedział, że jak tym razem nie pójdzie, to tniemy. a że się cesarki bałam panicznie, więc w wysiłku najwyższym zwarłam dupę, tudzież rozwarłam... i wreszcie dzidź wlazł w kanał rodny, pocieszyli mnie, ze teraz będzie z górki. więc mnie nacięto (zaszczypało), i dwa skurcze parte dalej o 19.15 dzidzię, bez wątpienia mężczyznę, z siebie wyplułam. chwila paniki, bo nie płakał. chwilę później najpiękniejszy krzyk, jaki słyszałam :)