kasia13 a w jaki sposób skłoniłas córki żeby chciały naprawić swój błąd? Nie buntowały sie? Taka metoda wychowawcza jest dobra, ale jak dziecko nie chce naprawić błędu to co wtedy? Ustąpienie mu to inaczej pozwolenie na dalsze psoty..
Jestem ciekawa w jaki sposób wychowujecie swoje dzieci, chodzi mi o to jak dziecko coś zbroi to w jaki sposób przekazać mu ze jego zachowanie jest nieodpowiednie????
Odpowiedzi
@wiooola21...
Moje cory wiedza, ze ze mna dyskusji nie ma... Od poczatku sa tyk wychowywane, ze rodzina to calosc i kazdy ma w niej swoje obowiazki.
Nie biore na siebie obowiazkow moich dzieci, ani ich nie wyreczam (oczywiscie wyjatkiem sa sytuacje, gdy np. sa chore itp.)...
Zeby moze jeszcze to jakos unaocznic podam ci inny przyklad...
Moja cora chodzi po szkole do swietlicy... ma tam rozne zajecia pozalekcyjne.
Miala kolezanke, ktora namawiala ja do roznych rzeczy, ktore nie byly dozwolone. Np. aby oposcic teren szkoly...
i rzeczywiscie to zrobily.
Przylapala ich na tym wychowawczyni i mi o tym powiedziala.
W domu byla rozmowa. Moja cora pierwsze to powiedziala, ze kolezanka ja zmusila i ze ona nie chiala... Potem okazalo sie to byc klamstwem.
Nie krzyczalam na nia. Natomiast wykazalam jej, ze swoim zachowaniem powoduje, ze ludzie traca do niej zaufanie i jesli tak dalej bedzie robic to nie beda jej wierzyc... bo klamcom sie nie wierzy.
Poszla do siebie do pokoju i po dluzszej chwili przyszla, mowiac: Wiesz mamusiu? To takie nieprzyjemne uczucie... ze naklamalam...
Na to ja do niej, ze to normalne, ze jak sie napsoci, to ma sie kluche w zoladku... ;) a najlepszym sposobem pozbycia sie tego uczucia jest samodzielne naprawienie zaistnialej sytuacji...
Mloda poszla na drugi dzien do wychowawczyni i ja przeprosila...
Co ciekawe... jej kolezanka tego nie zrobila i dostala 2 tygodniowy zakaz przychodzenia do swietlicy... Moja Fatima dzieki temu, ze przyznala sie do klamstwa i nie zganiala wiecej winy na kolezanke obyla sie bez "kary"...
Oczywiscie z mlodszymi corami postepowalam inaczej...
Ale od malego staram sie, aby widzialy we mnie przyklad i bazuje na tym, ze mamusia i tatus tak nie robia... Nie klamia, nie krzycza...
Dbalosc o porzadek wychodzi tylko im na dobre... bo moga chocby znalesc kazda potrzebna rzecz...
A gdy reagowaly krzykiem... ignorowalam to... nie zwracalam na to uwagi, a potem bralam, przytulalam i tlumaczylam, ze tak nie wolno robic, bo takie zachowanie nie podoba sie nikomu.
Staram sie duzo wplywac na ich odczucie empatii... ze np. danym zachowaniem rania kogos itp.
Oczywiscie, ze popelniam na pewno kope bledow... Natomiast udalo mi sie uniknac bicia dzieci, a przy okazji sprawic, by sie sluchaly.
Nie chce, aby byly posluszne ze strachu przed klapsem, ale z szacunku i milosci do nas rodzicow... i aby czuly, ze my chcemy tylko ich dobra...
Mozliwe jednak, ze to moje dzieci sa takie wyjatkowe... chociaz nie sadze, aby tak bylo...
Kazde dziecko moze byc grzeczne...
Trzeba znalesc rownowage pomiedzy tymi 2-ma metodami wychowawczymi i pamietac, ze dzieci sa w nas wpatrzone i nasladuja nas we wszystkim... rowniez w tym zlym.
@annan... masz calkowita racje... Do dzieci powinno sie mowic normalnie... A juz na pewno, gdy wyrastaja z "niemowlecego" wieku "tiutianie" itp. jak do niemowlecia powoduje, ze dziecku czesto zostaja na dlugo takie niemowlece zachowania.
Terapeutka mojej cory (sredniej) mowila mi to samo... w kontekscie ogolnie wychowywania dzieci... :)
Moja srednia ma zespol aspergera... Wychowanie jej to naprawde nielatwa sprawa... bo: reaguje na wszystko niezwykle intensywnie... szybko zaczyna krzyczec...
W takich chwilach moge ja tylko przytulic, pozwolic sie wyciszyc i nastepnie uczyc i pokazywac, ze takie reakcje nie sa konieczne, aby osiagnac dany cel...
Podejrzewam, ze wlasnie przy niej w szczegolnosci zrozumialam jak bardzo wazny jest spokoj i dawanie dobrego przykladu...
Dzieci z zespolem aspergera dzialaja na zasadzie echa... Powtarzaja slowa i czyny, ktore widza... Zobacza agresje, beda jeszcze bardziej agresywne... Zobacza spokoj i rownowage... pozwoli im to ich wlasne, gwaltowne reakcje w duzym stopniu wyciszyc...
Hej,ja w zupełnosci zgadzam się z malinową,choć każdy z was ma trochę racji.Ja mam trzy córeczki 7,3,i roczną.Jestem młodą mamą i zawsze wydawało mi się że będę miała świetny kontakt z moimi dziećmi (córeczkami),i możliwe jest bezstresowe wychowanie-BZDURA!!!! Choć kontakt mam świetny!!:)
Dam wam cudowny przykład:córka siostry mojego męża jest właśnie tak wychowywana i muszę powiedzieć że od dłuższego czasu nie zapraszamy ich do nas po tym jak mała zaczeła rządzić kto ma przebywać w pokoju dziecinnym,komu wolno się bawić itd.Ale co najlepsze to to że pewnego dnia mała powgniatała w mój nowy dywan gumy do żucia ,a mama nawet nie dała jej kary tylko stwierdziła że to bardzo brzydko na co mała na drugi dzień zrobiła to samo tylko że u babci,plus doszło malowanie ścian:)
Dario masz rację każde dziecko jest indywidualistą,ale jak najbardziej wpływ jak i wychowanie mają wielki oddźwięk na kontaktach z rówieśnikami!!!!No i przede wszystkim musisz nauczyć się oddzielać miłość od wychowania bo to dwie różne i dalekie od siebie sprawy no i poleciłabym przestudjowanie encyklopedii co te terminy oznaczają
Pozdrawiam:)