Mam problem ktory od wczoraj nie daje mi spokoju. Chcialabym poznac Wasze zdanie na ten temat. Wczoraj wieczorem siedzimy sobie z moim S i nagle dostal wiadomosc na messengera (czesto pisza do niego koledzy) jak to kobieta zawsze z automatu pytam kto to? Powiedzial ze mloda (corka) od kuzyna wysyla mu jakies lancuszki. Druga wiadomosc znow pytam powiedzial ze znowu mloda. Siedzialam obok i katem oka zerknelam okazalo sie ze to jego stara znajoma ( z ktora kiedys krecil ale nie byli razem) wyslala mu wiadomosc. Niby nic sie nie stalo bo znamy sie jak nikt inny nigdy mnie nie oszukal nie oklamal mowimy sobie wszystko ale wczoraj poczulam sie oklamana oszukana. Nie mialam odwagi w tamtym momencie powiedziec ze widzialam kto do niego napisal zeby nie wyjsc na wscibska zazdrosnice ktora zaglada mu w telefon. Czy ja przesadzam? Co mam zrobic zeby przestalo mnie to meczyc? Kiedys widzialam ich rozmowe ktora byla zwyczajna kolezenska wiec nie rozumiem ukrywania tego. Co o tym myslicie? Musialam gdzies sie wygadac
Odpowiedzi
Z jednej strony no niby go rozumiem, bo może nie chciał żebyś była zazdrosna, co nie zmienia faktu że tylko pogorszył twoje podejrzenia, i po takim kłamstwie to na bank bym sprawdziła te rozmowę, chociażby dla świętego spokoju. Tak, jestem zazdrosna, i nie, nie byłoby mi głupio. Głupio to powinno być jemu.
Potem czekałam na reakcję, jeśli był jej brak podnosilam głowę i wychodziłam. I chodziłam tak uciagnieta i zimna póki mąż się nie zreflektowal żeby wyjaśnić sytuację. Zawsze mówię uczciwie co mnie boli i czego nie toleruje. Daje kilka szans, ale za 3 już ostrzegam że nie będę z kimś marnować życia kto mnie tak traktuje. Zbyt szanuje siebie i życie. To okrutne ale różnie było i tego mnie nauczyło życie. Mąż na szczęście bardzo kochający więc zawsze umie zrozumieć czym mnie zranił i naprawia to.