To tak apropo tego, że nie wolno zostawiać płaczącego niemowlęcia samemu sobie. Całkowicie się z tym zgadzam i do tej pory nie źle mi wychodziło uspokajanie Bąka bez potrzeby noszenia go całymi dniami. Ale od jakiegoś czasu młody nie chce jeździć wózkiem. Na początku kiedy płakał, od razu go wyciągałam z wózka i niosłam kawałek, nie protestował gdy ponownie lądował w wózku. Ale szybko zauważyłam, że mały zaczyna płakać za przysłowiowym płotem. Pomyślałam, że trzeba go jakoś w tym wózku zająć. Mówiłam więc do niego, śpiewałam, uspokajałam i po chwili się wyciszał. Z czasem było coraz trudniej utrzymać go w tym wózku, ale dziś dosłownie stanęłam przed wyborem: wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało. Oczywiście go wyjęłam i co?? Cisza! Powycierałam, ucałowałam, wkładam z powrotem a on się pręży i krzyczy jakbym go co najmniej ze skóry obdzierała :( Istny dramat! Dodam, że na tych spacerach odbywają się popołudniowe drzemki (jeśli się uda) bo w domu nie ma szans na spanie, jest jeden wielki cyrk podczas usypiania, więc już dawno dałam sobie spokój. Co robić??? Na prawdę ręce mi już opadają, pierwszy raz widzę dziecko, które nie lubi jeździć wózkiem.
Odpowiedzi
Jak masz wózek??W którą stronę skierowaną ma buzię??
Jak masz wózek??W którą stronę skierowaną ma buzię??
Jak masz wózek??W którą stronę skierowaną ma buzię??
Trochę nam pomogło jak przeszliśmy z gondoli na spacerówkę. W gondoli wcale nie chciał leżeć. Teraz też czasem urządza takie sceny. A właściwie czasem udaje się wyjść na spacer bez płaczu. Zwykle jednak Rychu ląduje w chuście, którą zawsze noszę w wózku "na wszelki wypadek". Zanim jednak zawiążę chustę czekam 5 minut. 5 minut gdy dziecko płacze to wieczność. Ale zauważyłam, że mój syn płaczem poprzedza pójście spać :/
Schemat jest taki: wychodzimy, chwilę jest spokój, później płacz. Sprawdzam, czy wszystko ok, czy nie zimno, nie ciepło, nie wieje, nie ma kupy. Jeśli wszystko jest ok, a Młody i tak płacze to czekam 5 minut - tylko muszę chodzić i nie przerywać spaceru. Zwykle usypia. A jak nie usypia to wiążę chustę i dalej idziemy związani :)
I przez to właśnie nasze spacery stały się krótkie np. 20 - 30 min. Trochę to pomaga. Chyba że zaśnie to wtedy dłużej, ale i tak w pobliżu domu. Jak wracamy, sadzam ją na podłodze i jest ok. Nie potrafię jej rozgryźć, ale w domu chyba jest jej lepiej.