Akurat mamy dzieci w podobny wieku i nie sądzę, żeby Twój syn tak bardzo się różnił. Ja jakoś w swoim nie widzę małego, wrednego manipulatora, który chce mną zawładnąć.
To tak apropo tego, że nie wolno zostawiać płaczącego niemowlęcia samemu sobie. Całkowicie się z tym zgadzam i do tej pory nie źle mi wychodziło uspokajanie Bąka bez potrzeby noszenia go całymi dniami. Ale od jakiegoś czasu młody nie chce jeździć wózkiem. Na początku kiedy płakał, od razu go wyciągałam z wózka i niosłam kawałek, nie protestował gdy ponownie lądował w wózku. Ale szybko zauważyłam, że mały zaczyna płakać za przysłowiowym płotem. Pomyślałam, że trzeba go jakoś w tym wózku zająć. Mówiłam więc do niego, śpiewałam, uspokajałam i po chwili się wyciszał. Z czasem było coraz trudniej utrzymać go w tym wózku, ale dziś dosłownie stanęłam przed wyborem: wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało. Oczywiście go wyjęłam i co?? Cisza! Powycierałam, ucałowałam, wkładam z powrotem a on się pręży i krzyczy jakbym go co najmniej ze skóry obdzierała :( Istny dramat! Dodam, że na tych spacerach odbywają się popołudniowe drzemki (jeśli się uda) bo w domu nie ma szans na spanie, jest jeden wielki cyrk podczas usypiania, więc już dawno dałam sobie spokój. Co robić??? Na prawdę ręce mi już opadają, pierwszy raz widzę dziecko, które nie lubi jeździć wózkiem.
Odpowiedzi
Akurat mamy dzieci w podobny wieku i nie sądzę, żeby Twój syn tak bardzo się różnił. Ja jakoś w swoim nie widzę małego, wrednego manipulatora, który chce mną zawładnąć.
Egocentryk? No tak... z dziecka, które w samotności zanosi się płaczem na pewno wyrośnie pewny siebie, empatyczny obywatel...
"głupota" z kotem-piszesz można dziecku coś zabrać i dać coś innego-czy nie można zrobić tego samego z wózkiem??? Zamiast nieść całą drogę dać coś do zabawy, czy zająć w jakikolwiek inny sposób, żeby nie płakało???
A już z tym ostatnim zdaniem przesadziłaś kochana! Nigdy nie zostawiłam dziecka samemu sobie podczas płaczu i nie zarzucaj mi tego tylko dlatego, że próbuję znaleźć inną metodę uspokajanie poza noszeniem!
Słów mi brakuje...
Akurat mamy dzieci w podobny wieku i nie sądzę, żeby Twój syn tak bardzo się różnił. Ja jakoś w swoim nie widzę małego, wrednego manipulatora, który chce mną zawładnąć.
Akurat mamy dzieci w podobny wieku i nie sądzę, żeby Twój syn tak bardzo się różnił. Ja jakoś w swoim nie widzę małego, wrednego manipulatora, który chce mną zawładnąć.
Sorry ale wkurzyłam się na maksa i opuszczam ten wątek bo już mnie wyprowadziłaś z równowagi takimi tekstami.
"wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało"
to ja Ci odpowiadam: wyjąć
i nigdzie nie napisałam, że jesteś złą matką, co Ty akurat zrobiłaś pisząc, że robię dziecku krzywdę (bo nie daję mu się zasmarkać i zapluć)
Nie mówię tym samym, że matki o innej wrażliwości są złymi matkami.
"wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało"
to ja Ci odpowiadam: wyjąć
i nigdzie nie napisałam, że jesteś złą matką, co Ty akurat zrobiłaś pisząc, że robię dziecku krzywdę (bo nie daję mu się zasmarkać i zapluć)
"...ale dziś dosłownie stanęłam przed wyborem: wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało. Oczywiście go wyjęłam..."
Wyjęłam go bo nic nie pomagało R O Z U M I E S Z??????? To dosłownie znaczy, że podjęłam próby uspokojenia go bez brania od razu na ręce. Czytaj ze zrozumieniem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rozumiem, że Twoje dziecko podczas płaczu nie pluje i nie smarka... nie! Twoje dziecko nie płacze!
Skończyło się tak, że przyniosłam go do domu bo jak dalej pisałam kolejna próba włożenia do wózka skończył się fiaskiem. Ja mam wrażenie, że Ty nie piszesz tego wszystkiego do mnie!!!! Bo poglądy mam takie jak Ty i reaguję na płacz! Z A W S Z E!!!
Nie rozumiem Ciebie i tego zamiłowania do noszenia. Widocznie Twój Jaś się tego nie domaga. Ja mam troszkę inne doświadczenia. Musiałam na przykład przez cały miesiąc zmieniać zwyczaj wieczornego usypiania bo przypadkiem mój syn zauważył, że mama może go nosić godzinami-a mi się wydawało, że nie robię nic złego nosząc go, gdy tylko kwęknie. Efekt był taki, że tacie usypiał śpiewając w łóżeczku w 10 min a kiedy mnie zobaczył odstawiał cyrki i czasem usypiałam go 3 godziny! Ty powiesz on tego potrzebuje-a ja: wcale nie! Tylko się denerwował na każdą próbę odłożenia do łóżeczka i nie było mowy o spaniu. Zrezygnowałam z usypiania go, robiła to babcia i tata, a teraz i ja mogę go w spokoju położyć spać i wszyscy są zadowoleni-a zwłaszcza on. Mamę do noszenia i przytulania ma cały dzień a spacery i noc są do spania. Tyle mojego wywodu...