2011-11-18 10:19
|
No właśnie, jak to jest u Was dziewczyny? Chciałyście lub chciałybyście? Ja bym bardzo chciała rodzić z moim facetem, ale on się boi, mówi że zemdleje i takie tam. Każdego swojego kumpla pyta się czy był ze swoja partnerka rodzić, (on ma takich kolegów, że HEJ) każdy mówi oczywiście że nie, że nie przełamałby się itp. JAkoś sobie nie wyobrażam rodzic bez Niego...
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
Odpowiedzi
bo koledzy tacy madrzy zaden sie nie chce przyznac ze chciałby byc ...moj tam wszystkim sie chwalił ze byl przy porodzie...nawet dyktafonem nagral ostatnie minuty porodu jak lekarka wołala przyj i krzyk małego...a na koncu jak maly wyskoczył to tak sie wzruszył ze az go zamurowało...ze az połozna do niego powiedziala...tatus miałes zdjecia robic dawaj aparat....
No właśnie, mój nie zrobił!
U nas było tak, że od początku chcieliśmy rodzić razem, przy czym ja nie widziałam innej możliwości ;)Więc miałam to szczęście, że mój mąż nie oponował. Wyobraź sobie, że omal nie zemdlał, zaraz po wejściu na salę, przy badaniu rozwarcia na skurczu... zrobił się biały jak papier i musiał odsiedzieć swoje przy oknie (to była noc). Teraz chce mi się z tego śmiać, bo o dziwo potem był dzielny jak mało kto, a miałam baaardzo ciężki poród. Spędził ze mną 14 godzin z 18, które trwał cały poród :)
Natomiast ja od samego początku nie dopuszczałam, że mogłabym rodzic sama- przecież to nie tylko moje dziecko :D
A potem poszliśmy do szkoły rodzenia i tam kobietka całkiem spokojnie wytłumaczyła, że nawet jeżeli tak jest, to raczej nie ma takiej możliwości, że jeżeli będzie od samego początku, to będzie w porządku, co innego gdyby wszedł z marszu na moment kluczowy. I tak oto mój mąż spokojnie dał radę. Zdziwiony przeciął pępowinę (portem stwierdził, że nie przygotowywał się na to, zapomniał :)
A oczywiście, że to bardzo pomaga, przede wszystkim masz kogoś swojego- taki łącznik pomiędzy Tobą, a personelem. Ja nie zbyt przyjemnie wspominam te kilka minut, kiedy byłam sama (zjechałam na dół, że niby nie rodzę, a męża wysłali do domu, a za kilka minut na sygnale z powrotem na porodówkę- mąż zdążył wejść do mieszkania i natychmiast wracał- jak potem stwierdził, chyba połamał wtedy wszystkie przepisy jadąc do szpitala :) Gdyby Go nie było pewnie przejmowałabym się ta głupia babą, która mnie opieprzyła na samym początku, że Jej nie zauważyłam...
A to, że każdy jest chojrak to fakt mój szwagier np. twierdzi, że On się już napatrzył, i nie musi przy ludziach oglądać... tchórzostwo po prostu, ot i co.