2012-01-21 21:52
|
Dlaczego tak, dlaczego nie?
Do tych które odpowiedziały nie:
Nie poddałybyście się, ale chciałybyście pomocy finansowej od państwa?
Uważacie że jest w porządku obciążanie wszystkich obywateli żeby leczyć nieuleczalnie chore dziecko? Zwłaszcza jeśli świadomie podjęłyście decyzję o tym, że CHCECIE chore dziecko (pomijam sytuacje gdy kobieta nie wiedziała lub nie miała wyboru).
Proszę o kulturalną polemikę :)
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
Odpowiedzi
Możecie mi walić minusy, ale po to robiłam badania prenatalne, żeby wykluczyć dziecko kalekie. Niezaleznie czy fizycznie czy intelektualnie. Wydaje mi się lekkomyslnym i egostycznym powoływanie do życia dzieci, które nie będą mogły w pełni z niego kozystać. Ponadto wiem, że nie podołałabym emocjonalnie opiece nad takim dzieckiem. Owszem, można mi zażucic egoizm w drugą storonę, ale wolę tak niż błagać na starość, żeby ktoś zajął się moim dzieckiem lub kombinować jak wykonać eutanazję bo dziecko cierpi!
No właśnie. Tak się zastanawiam czy to jest odpowiedzialne rodzić wiedząc, że dziecko będzie ciężko chore i nigdy nie wyzdrowieje. Może trochę bezmyślne? Chyba że ktoś jest mocno wierzący... ale wtedy, uważam, że to Kościół powinien mu pomóc finansowo w leczeniu dziecka, a nie państwo.
Jest też druga sprawa - wychowujesz dziecko wszystko jest w porządku nagle nieoczekiwany wypadek i dzieciak jest ciężko chory i może nigdy nie wrócić do zdrowia i co w tedy? Oddajesz go do hospicjum ? przecież go nie zabijesz
Ciężki temat ja nie wiem tak na prawdę od jednej strony to prawda urodzisz dziecko nieuleczalnie chore i możesz nie dać sobie rady ale też nie jest powiedziane ze nie będziesz się nim opiekować kochać go i dawać mu to co najlepsze.
Jest też druga sprawa - wychowujesz dziecko wszystko jest w porządku nagle nieoczekiwany wypadek i dzieciak jest ciężko chory i może nigdy nie wrócić do zdrowia i co w tedy? Oddajesz go do hospicjum ? przecież go nie zabijesz
Co innego świadomie zdecydować o kalectwie dziecka, a co innego mieć takie zdarzenie losowe!
Jest też druga sprawa - wychowujesz dziecko wszystko jest w porządku nagle nieoczekiwany wypadek i dzieciak jest ciężko chory i może nigdy nie wrócić do zdrowia i co w tedy? Oddajesz go do hospicjum ? przecież go nie zabijesz
A co do finansowania przez państwo,to np.dzieci z cukrzycą czy nowotworem też są dofinansowywane,a jakoś nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy określać np.że żyją na koszt państwa...i społeczeństwo na nie łoży....
Ja nie mogłabym się poddać aborcji chociażby dlatego,że poroniłam i wiem co to jest za ból,stracić nawet taką małą kruszynkę...poza tym znam dwie historie,prawdziwe z mojego otoczenia,kiedy to określano po badaniach prenatalnych,że dziecko jest chore i matki powinny usunąć,a nie robiły tego i rodziły dzieci zdrowe...nauka może jednak być omylna...
A co do finansowania przez państwo,to np.dzieci z cukrzycą czy nowotworem też są dofinansowywane,a jakoś nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy określać np.że żyją na koszt państwa...i społeczeństwo na nie łoży....
To jest ryzyko, zgadzam się. Ale jeśli chodzi o nowotwory czy cukrzycę to można je wyleczyć, więc to nie jest dobry przykład;)A co do finansowania przez państwo,to np.dzieci z cukrzycą czy nowotworem też są dofinansowywane,a jakoś nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy określać np.że żyją na koszt państwa...i społeczeństwo na nie łoży....
Ja mam na myśli choroby NIEULECZALNE. Gdy matka wie, że dziecko jest chore, ale można je wyleczyć, sytuacja się całkowicie zmienia, ja bym na pewno w takiej sytuacji nie zdecydowała się na aborcję, wierzyłabym że dziecko wyzdrowieje.
Idąc tym tokiem myślenia, czemu nie zabijać chorych noworodków?
A co do pomocy państwa, to znam parę osób, które nie wyciągają ręki po pomoc, bo jak mówią za dużo nerwów i papierologii. Te osoby korzystają z pomocy organizacji pozarządowych lub jakoś radzą sobie same.
Ja zaznaczyłam nie, bo nikt nigdy nie da mi 100% gwarancji, że dziecko będzie chore lub zdrowe.
Idąc tym tokiem myślenia, czemu nie zabijać chorych noworodków?
A co do pomocy państwa, to znam parę osób, które nie wyciągają ręki po pomoc, bo jak mówią za dużo nerwów i papierologii. Te osoby korzystają z pomocy organizacji pozarządowych lub jakoś radzą sobie same.
Poruszasz inną kwestię: do kiedy robić aborcję. Idąc tym tokiem myślenia, czemu nie zabijać chorych noworodków?
A co do pomocy państwa, to znam parę osób, które nie wyciągają ręki po pomoc, bo jak mówią za dużo nerwów i papierologii. Te osoby korzystają z pomocy organizacji pozarządowych lub jakoś radzą sobie same.
Noworodka nie można zabić bo to morderstwo, a na aborcję się tak nie patrzy. To tylko "płodzik" ;)
(http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,11003296,Nie_ma_plodzika_.html)