Staram się ją mieć na oku ,ale czasem mi zwieje np na korytarz lub do kuchni. Jeszcze nie raz sobie głowę rozbije :) Nie zawsze jesteśmy wstanie uchronić dziecko od ewentualnego upadku.
Na sekundę spuściłam córcię z oczu a ta przywaliła głową o terakotę :( myślałam, że zawału dostanę. Jak wy sobie z tym radzicie?
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 11.
Jakbym chodziła krok w krok to nic bym w domu nie zrobiła ;) Dziecka nie ochroni sie od tego rodzaju przygód... niestety.... Drobne stłuczki były, nic poza tym. Ja już tez zahartowana jestem.
jak widze ze lekko gdzieś się walnie to ani nie reaguje bo jak to zrobie to wtedy jest ryyyyyyyyk ze ho ho a tak popatrzy na mnie ja sie usmiechne i cisza wstaje i rozrabia dalej ;)
Teraz nie, kiedyś tak bo balam się o nią więc chodziłam i ja asekurowałam ale i tak to co miała się poobijać to się poobijała. Jedynie nie zostawiam już jej samej w pokoju bo włazi na łózko a z łózka na okno ( niestety inaczej się nie da że łózko musi być przy oknie ) i boje się że coś sobie zrobi albo jak jest w łóżeczku to też już jej samej nie zostawiam bo też raz by mi już wypadła
Podobnie jak ONA z tym ze ja jak mlody się gdzies puknie to nie patrze na niego bo wtedy zaczyna ryczeć, a jak się uderzy to zawsze patrzy na mnie czy widziałam jak nie uda mi się szybko spojrzec gdzie indziej wtedy jest lament przez pół h
.... taaaaa... bo najgorzej lamentować z byle pierdoły. Jak tylko gdzieś Mlody się puknie to na pewno paniką nie reaguję, ale też totalnej zlewki nie robię, gdzieś trzeba ten złoty środek znależć.
Asia, he he, ten etap już za mną, od jakiegoś czasu woli "urzędować" z dala ode mnie ;)
na początku tak miałam, ze bałam się go spuścić z oczu..ale po jakimś czasie mały robił to coraz sprawniej i przestałam za nim lotać, teraz jak zaczął chodzić to też na poczatku był pod pełną obserwacją, ale teraz już sam sobie chodzi po całym mieszkaniu :)
Spokojnie, to tlyko na początku tak jest, potem minie, zrobisz się też bardzije odporna na wszelkie wywrócenia i uderzenia, siniaki i guzy :)
Staram się mieć na oku mojego syna, nieraz przywalił głową o parkiet. Nie panikuję, nie robię dramatu. Mówię mu, że nic się nie stało i lecimy dalej. Jak się nad nim ktoś użala (moja teściowa) to wtedy jest ryk z 20 minut. Ogólnie ona bardzo panikuje, za każdym razem doprowadziłaby mnie do zawału.