(2014-02-11 11:08)
zgłoś nadużycie
jak zaczynal to praktycznie nie spuszczalam go z oka, potrafil wstac przy kanapie i na sztywno poleciec na leb do tylu :/ ale nigdy nie robilam z tego wielkiej tragedii, podchodzilam, calowalam miejsce gdzie sie uderzyl i staralam zajac czyms innym, placz szybko przechodzil. teraz juz wszystko robi sprawniej, wiec oczywiscie staram sie miec go na oku, ale tak jak boni pisze, nic bym w domu nie zrobila nieustannie go pilnujac, a drobne wypadki sa nieuniknione. no i faktycznie u nas ten etap, ze to on łazi za mną ;)