Nie przypominam sobie. Chyba nawet nie miałabym siły płakać. ;)

Nie przypominam sobie. Chyba nawet nie miałabym siły płakać. ;)
klelam jak szewc i myslalam ze zeby mi powypadaja od zaciskania, ale ryczec to nie
płakałam strasznie z bólu :))
raczej klęłam i krzyczałam
darlam sie :P jak cholera!
ale najbardziej pomagaly mi oddechy - w zyciu bym nie pomyslala, ze "dobry" oddech moze tak usmiezyc bol
Zawyłam i to nie raz. Najlepiej mój skomentował wpis- nooo jak mnie złapał skurcz w nodze na meczu to nie raz zawyłem :D Szybka moja odpowiedź- ale kurcz a skurcz to co innego :D
mialam taki kryzys na 5 czy 7 cm rozwarciu - jakas 10 godzina porodu, ze zaczelam plakac i nie moglam sie powstrzymac... a jak wiezli mnie na wozku na porodowke, to trzeslam sie jak galareta - to samo mialam przed wycieciem wyrostka, brrr