Kiedy okazało się że nie mogę dłużej karmić piersią zakupiłam sterylizator i skrzętnie sterylizowałam butelki i smoki uspokajacze mojemu Misiowi- dokładnie tak jak zalecają w poradnikach. Spadłam na ziemię kiedy wylądowaliśmy z maleńkim w szpitalu-tam patrzyli na mnie jak na kosmitę i cholerne piguły wyśmiewały się że "wyjaławiam" dziecko-młody miał 3 miesiące. Masakra,czułam się jak wariatka-przewrażliwiona na każdym punkcie a przecież nie robiłam nic innego poza tym co wyczytałam podczas ciąży w necie, książkach i czasopismach.
Więc jak to jest??? Jestem świrem parzącym butelki czy faktycznie należy sterylizować butle do 6 miesięcy a potem tylko polewać wrzątkiem????
Czuję jak rosną mi kosmiczne czułka bo reaguję na płacz własnego dziecka. Dla pielęgniarek na oddziale alergologicznym w Wałbrzychu to skandal!!!!
Odpowiedzi
http://www.edziecko.pl/pierwszy_rok/0,79948,4050593.html?tydzien=22
Jola, nie dajmy się zwariować, dobrze wiesz że jesteś najlepszą mamą swojego dziecka i chcesz dla niego najlepiej, nie jesteś wariatką... każda z nas taka jest, a zachowania pielęgniarek nie będę komentować, niech sobie one tak robią ze swoimi dziećmi zamiast dawać "dobre rady". Ja w życiu nie zostawiłabym swojego płaczącego dziecka żeby się wypłakało...
Jeżeli chodzi o płacz to również od razu biorę Gabrysia na ręce i staram się uspokoić.
P.S. Jak czytam wasze wypowiedzi to raczej ja jestem "wyrodną" matką bo nie dbam prawidłowo o dziecko...
Nie jesteś złą matką, jesteś najlepszą jaką twoje dziecko mogłoby mieć i choć ja nie mam sterylizatora to na początku wygotowywałam butelki a to niemal to samo. W 1 miesiącu codziennie, w 2 i 3 co drugi dzień, a teraz raz w tygodniu.
Ja mam problem, bo moje dziecię jak zostaje z kimś innym niż ja czy tata to robi chisterie. Dodam, że chodzi tu o babcie z którą widzi się codziennie bo razem mieszkamy a tu za miesiąc do pracy.