Często czytam tu na forum jak ktos ma jakies związkowe problemy że "najważniejsza jest rozmowa", a co jeśli ma się taki egzemplarz, z ktory sie rozmawia nie da? Jak u mnie- mówię coś ale mam wrażenie ze jak grochem o ścianę, albo jednym uchem wchodzi a drugim wychodzi- moge sobie monolog prowadzić. Kłócić tez się z nim nie da, bo tak samo mu drugim uchem wylatuje, jakbym mówiła do ściany, ktoś ma podobnie?
Odpowiedzi
1. Tak, całkiem spoko |
2. Nie bardzo |
3. Inne, jakie? |
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 15 z 15.
Ja nie mówie o rozmowach na temat kupna kurtki i codzienne sprawy, tylko o rozmowach o problemach w związku.
Rozmawiamy, ale rezultat - moim zdaniem mizerny wiec chyba jak grochem o ścianę.
Zalezy jaki temat i czego dotyczy. Jezeli rzeczy ważne to pogada, jezlei kłutnia lub pierdoła to niestety od jakiegos czasu ma jakies strasznie chamskie odzywki przez co nawet szkoda sie czasami odzwywać. Nauczyłam sie tez nie prosic o nic bo i tak spotkam sie z odmową. Np poodkurzaj, nie bede odkurzał. I co tu gadac. Kłutnia wyglada tak że potrafi sie unieśc i powiedziec o słowo za dużo, więc ja sie odbrazam na 3 dni a on przeprasza, po czym mówie co mnie zabolało i żeby nie przeginał pały. Jak gadamy o remontach czy sprawach codzienych wyrazamy swoje zdanie po czym on przyznaje mi racje i robimy wg mnie. Niestety mój wszedł w wiek wielkiego marudzenia i nawet gadac sie nie chce chce, słuchac nie wspomne a i kłutnia tez lepiej zapomniec bo nie wiadomo z czym wyskoczy a szkoda moich nerwów...
O matko, a ja myślalam że tylko mój taki jest...