Podkreślam, że nie chodzi mi o trwanie całego porodu (bo pewnie takie pytania już były), ale o ten najgorszy okres, kiedy stwierdziłyście że już nie dajecie rady. Ile to się jeszcze potem ciągnęło oraz co najbardziej bolało: rozwarcie, skurcze, czy przeciskanie się dziecka przez kanał, a może jeszcze coś innego? Czy początkowa faza była gorsza od samej akcji porodowej, czy może wtedy ból się zmniejszył? Pytam, bo wolę wiedzieć na co się nastawić, niż bać się tego jak wielkiej niewiadomej...
Odpowiedzi
canyon, no to trzymamy kciuki za Ciebie :)
wiesz, czytałam kiedyś, że podobno ból narodzin jest dlatego pokryty niepamięcią, bo jego świadome przeżycie dla noworodka byłoby zbyt traumatyczne, by je potem pamiętać. ciekawa jestem tylko, kto i jak to zbadał, ze do takiego wniosku doszedł ;)
Co do tych badan nad traumatycznoscia porodu i jego wymazaniu z pamieci, to wychodzi na to, ze nasze pierwsze cale lata sa tak traumatyczne, przynajmniej 2, bo nikt ich nie pamieta :) heheh zle nam pieluchy zakladano. I wlasnie, jak ktos mial to zbadac, jak nikt tego nie pamieta i nie mogl posluzyc jako model.
A co do strachu, to kazda sie boi bez wzgledu na to, ktory to porod. Szczerze mowiac, pierwszego sie mniej balam (kwestia nieswiadomosci). Z drugiej strony teraz wiem, co mnie czeka (poczucie pewnosci i bezpieczenstwa). Mnie nie sam bol przeraza, bo to sie konczy dosc szybko. Bardziej sen z powiek mi spedza obawa, ze z dzidziusiem by mi cos zrobili... Tak na sile nieraz do konca sie upieraja, ze sie samo urodzi. Boje sie o zdrowie swojego dzidziusia sto razy bardziej, niz bolu porodowego :( Nieraz skreca dziecku bark, albo inne takie. Ale po co ja glupia tu strasze swoimi lekami :/