http://potworywozkowe.pl/2014/07/niechciane-macierzynstwo.html
http://potworywozkowe.pl/2014/07/niechciane-macierzynstwo.html
Przeczytajcie tekst w linku. Czy w piewszych tygodniach życia dziecka, czułyście się jak bohaterka tekstu? Jeśli choć w 70% opis pasuje do Was, kliknijcie TAK. Anonimy dostępne.
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 10.
Nie, głownie dzieki bardzo duzej pomocy mojego meża. Smierc córci niedługo po narodzinach pewnie tez ma tu duze znaczenie...
Czułam się podobnie, ale nie w takim stopniu jak ta mama.To prawda, kiedy godzinami siedziałam z nią sama, było mi na prawdę ciężko, przez pierwsze 6-7 tygodni kiedy nie miałam pojęcia czemu mała znowu płaczę, miałam ochotę wyjść i poczekać aż zaśnie ze zmęczenia (od urodzenia mało śpi w dzień) a później płakałam, że jak ja tak w ogóle mogłam pomyśleć. Tak samo było z karmieniem, miałam ochotę przestać i dawać jej butelkę, w szczególności kiedy mała się budziła w nocy i 2h chciała cycka, bo w tedy chociaż raz w tygodniu mogłabym pospać a S by do niej wstał i ją nakarmił. Ale nigdy nie pomyślałam że jej nie kocham, albo że nie chciałabym jej mieć, aczkolwiek nigdy też nikomu nie powiedziałam jak się czuję, a już szczególnie jak przychodziła do mnie HV i się pytała czy czuję się dobrzę i czy jestem szczęśliwa, zawsze potakiwałam i mówiłam że jest super i w ogóle.
Ja miałam identycznie jak w tekscie. Szkoda, że nie wiedziałam że to problem. Że tak czasem jest, a nie powinno być. Czekałam chyba na zbawienie... Na szczęście szybko przeszło, ale mogło się to gorzej skończyć.
nie, owszem byłam zmęczona jak mały płakał przez pierwsze kilka nocy do 5rano, miałam ochotę się wyspać ale to tylko dlatego że ponad tydzien spałam góra 2h w nocy. Od pierwszej chwili pokochałam małego ogromną miłością, moja matka w tym czasie mnie dobijała, siedziałam i płakałam przez nią (o mało nie wpędziła mnie w depresję) ale mały nigdy niedoprowadził mnie do takiego stanu. Teraz też jestem nieraz zmęczona ale jak patrze na niego i jego uśmiech albo jak powie "mama" to aż serce mi skacze z radości:) Zakochałam się w nim bezopamiętania :)
No może nie aż w takim stopniu, ale myślałam sobie - szczególnie nocami - "Rany, niech ona wreszcie przestanie się drzeć... Niech idzie spać... Ja nie wytrzymam, zaraz wyjdę i nie wrócę..". Wychodziłam. Do kuchni, która jest za ścianą i wyłam w niebogłosy z bezsilności, zmęczenia... A do tego ten wyrzut sumienia "Jak możesz tak myśleć? Przecież to Twoje ukochane dziecko, kochasz je, oddałabyś za nią życie...". Oddałabym. Ale w tamtym czasie oddałabym je również za każdą minutę snu.
byłam zmęczona i wstawać mi sie tez nie chciało ale takich mysli nie mialam. wiedziałam, że jak się nim zajme nakarmie itp zaraz przestanie plakac i bedzie dobrze :)
Tak - ale nie do takiego stopnia, nie miałam tak, że kochałam go od tak od razu, byłam wycieńczona non stop karmieniem, brakiem snu [ktory tak bardzo kochałam], nocnymi pobudkami, dzwiekami, jakie wydaje małe dziecko, których nie znam i nie rozpoznaję itd itp ...
A teraz ? Też bywa ciężko - ciumkanie cycka w nocy po pierdyliard razy, jęki, krzyki i pisk za dnia, problemy z alergią - ale jak tylko widzę ten uśmiech to wszystko mija i kocham go najmocniej na świecie :)