2017-10-15 22:49
|
"Zabierają czas potrzebny do odpoczynku, zabawy i rozwijania indywidualnych zainteresowań, pogłębiają nierówności społeczne, a nawet są przyczyną kłótni w rodzinie - Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, ma jak najgorsze zdanie o zadaniach domowych.
Już po raz drugi zaapelował do Ministerstwa Edukacji, by przyjrzało się problemowi i jeśli nie zlikwidowało ich całkowicie, to przynajmniej solidnie ograniczyło. Tak, żeby dzieci po szkole nie miały drugiej szkoły. Bo obecnie mają..."
A wy jak uważacie, moje dziecko idzie do szkoly za 2 lata i szczerze mówiąc mam wielką nadzieję że zadań nie będzie lub tylko dla ochotników. Albo że będzie ich dużo mniej niż teraz.
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!
Odpowiedzi
Szczerze? Mam z siostrą dziecko w tym samym wieku. Obaj chłopcy chodzą do 2 kl. Uczą się według innych programów. U nas nie ma zadawanych lekcji. Kiedy miał by je odrabiać? Wraca o godzinie 16 że szkoły. O 19 jest kolacja. We wtorki jeździmy na zajęcia z j. Polskiego. Wracamy o 20. Zadawane ma tam kilka zadań domowych,które robi następnego dnia. Gdyby w naszej szkole były zadawane lekcje Kacper miał by może z godzinę dla siebie dziennie. Siostry syn praktycznie co dzień spędza nad lekcjami od 2 do 3 godzin.
W Polsce tak jest, rodzice po nocach odrabiaja zadania bo dzieci nie wyrabiają. Jakiś absurd.
Ja jestem zdania że ta pracą domową jest potrzebna choć by po to aby to dziecko ćwiczyło. Ale po jednym zadaniu które wykonać można 5 min. Chrzesniaczka męża mama skarży mi się że dzieciaki mają tyle tego zadawane że nie wyrabiaja a jak już przychodzi do tego że są chorzy i muszą być w domu to potem. Jak przychodzi nadrabianie zaległości to istny koszmar. I uważa że powinni to zdecydowanie ograniczyć. Bo nie wyobrażam sobie przesiadywać nad lekcjami całymi dniami. A gdzie czytanie lektur i nauka na kartkówki czy klasówki. Zdecydowanie za dużo zadają.
A na dodatek dzieci są skazane na siedzenie w dnomu przy stole, tak jakby nie siedziały już cały dzień w szkole. Po szkole powinni się ruszać na świeżym powietrzu a nie dalej śleczeć.
Ja jestem zdania że ta pracą domową jest potrzebna choć by po to aby to dziecko ćwiczyło. Ale po jednym zadaniu które wykonać można 5 min. Chrzesniaczka męża mama skarży mi się że dzieciaki mają tyle tego zadawane że nie wyrabiaja a jak już przychodzi do tego że są chorzy i muszą być w domu to potem. Jak przychodzi nadrabianie zaległości to istny koszmar. I uważa że powinni to zdecydowanie ograniczyć. Bo nie wyobrażam sobie przesiadywać nad lekcjami całymi dniami. A gdzie czytanie lektur i nauka na kartkówki czy klasówki. Zdecydowanie za dużo zadają.
A na dodatek dzieci są skazane na siedzenie w dniu mu przy stole, tak jakby nie siedziały już cały dzień w szkole. Po szkole powinni się ruszać na świeżym powietrzu a nie dalej sleczeć.