Co to w ogóle za porównanie? Jak można mówić o tym która ma gorzej? Dla każdej z takich kobiet to osobista tragedia, cierpienie. Mega głupie pytanie!
Ktora ma gorzej,czy to ta ktora nigdy nie zaszla w ciaze a oczywiscie bardzo by chciala? Czy moze to ta ktora zachodzi w ciaze ale za kazdym razem porania? hmm..
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 10.
Ja uważam że bezpłodność jest gorsza..... Mam koleżankę która przez 7 lat poroniła 8 razy ,fakt było to traumatyczne ale za 8 razem udało się podtrzymac ciąże do 31 tygodnia.Malutka urodziła się wcześniakiem a dziś ma już 2 lata i jest zdrowa jak ryba. Przy bezplodności nie ma szans na dziecko a przy ciągłych poronieniach zawsze jest szansa na to że w końcu się uda podtrzymać ciąze.
Za 9 razem udało się podtrzymać ciąże........
Zgadzam sie z tym ze bezplodnosc jest czyms co byc moze jest nie odwracalne...ale z punktu medycyny to dziewczyny ktore nagminnie poraniaja sa nie tylko psychicznie a fizycznie wyczerpane..
Nie oceniam bo nie spotkała mnie taka tragedia. Współczuję jedynie kobietom, ktore mają takie doświadczenia. Nie wiem jakbym sie zachowała tracąc dziecko lub dowiadując się,że nie mogę sie nawet starać o nie... naprawdę nie wiem..
Jak dla mnie to oba przypadki są dla kobiety tragedią ;( Tylko, że bezpłodna kobieta nigdy nie będzie miała dziecka, a tej drugiej może w końcu się udać i właśnie tą nadzieją żyje.
Nie powinno się tego porównywać.
Macie rację, nikomu nie życzę takich przykrych i bolesnych doświadczeń, a doświadczyłam tego na własnej skórze. Miałam siedem wczesnych poronień i mam zrobionych dużo badań łącznie z genetycznymi, wyniki badań u mnie i u męża wychodzą ok.Mam nadzieję że się uda, chociaż czasami nie mam siły już walczyć, ale wierzę że dam radę.
Głosowanie jest niewiarygodne. Zdecydowanie więcej jest kobiet które kiedykolwiek poroniły niż tych bezpłodnych czy też niepłodnych. Każdym wydaje się że mają gorzej.
Ja raz poroniłam, raz miałam ciążę obumarłą. Gdy za trzecim razem w 14 tygodniu ciąży zobaczyłam krew, byłam przekonana,że to koniec. Leżałam 2 miesiące w szpitalu, później do końca w domu, bo miałam nisko umiejscowione łożysko. Ale się udało. Mam wspaniałego synka, który ma teraz 8 miesięcy. A byłam już zrezygnowana i nawet chciałam się rozstać z moim partnerem żeby mógł mieć dzieci. Nie podałam się jednak. Ale przeżycie poronienia na zawsze zostanie w mojej głowie i zostanie smutek,żal i ogromny ból.